[SKRÓT] Liga: Cracovia - GKS Katowice 3:4 (1:2) - Tam i z powrotem
Liga: Cracovia - GKS Katowice 3:4 (1:2)
Koniec meczu:
sobota, 9 listopada 2024, godz. 14:45
Stadion Cracovii
W tym miejscu oraz na naszym profilu fb.com/terazpasy przekazywać będziemy najważniejsze informacje z meczu, a po jego zakończeniu zamieścimy relację z meczu oraz bezpośrednie transmisje z konferencji prasowej oraz pomeczowych wywiadów.Śledź przebieg tego meczu na fb.com/terazpasy :
Cracovia – GKS Katowice 3:4 (1:2)
- 0:1 Mak 15,
- 0:2 Mak 39,
- 1:2 Maigaard 45+3,
- 1:3 Błąd 62,
- 2:3 Maigaard 70,
- 3:3 Kallman 90+2,
- 3:4 Milewski 90+7.
Cracovia: Ravas – Jugas (71 Al-Ammari), Hoskonen, Skovgaard – Kakabadze, Sokołowski (81 Bochnak), Maigaard, Olafsson (71 Biedrzycki) – Rózga (60 Van Buren), Hasić – Kallman.
GKS Katowice: Kudła – Czerwiński, Jędrych, Klemenz, - Wasielewski, Kowalczyk, Repka, Galan – Mak (83 Milewski), Błąd – Zrelak (27 Bergier).
Sędziowali: Damian Sylwestrzak (Wrocław) oraz Jakub Winkler (Toruń), Adam Karasewicz (Wrocław).
Żółte kartki: Sokołowski (29), Ravas, Al-Ammari (90+8), Hoskonen (90+8) – Klemenz (50), Bergier (52), Mak (82), Błąd (90+8).
Widzów: 10 679.
Tam i z powrotem
W niezwykle emocjonującym do ostatniej sekundy meczu 15. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy Cracovia przegrała z GKS-em Katowice 3:4 (1:2). Choć "Pasy" niemal od samego początku rywalizacji musiały gonić wynik i w doliczonym czasie gry doprowadziły do remisu, to jednak ostatnia akcja spotkania dała zwycięstwo gościom.
Cracovia kończąc w sobotę swój trójbój z beniaminkami wydawała się być na dobrej drodze do zgarnięcia w nim kompletu punktów. Już pierwsze dwie akcje spotkania mogły zapowiadać, że najlepsza w Lidze ofensywa "Pasów" także i tym razem dorzuci do swojego dorobku kilka bramek.
Po pięciu minutach meczu miała już na swoim koncie dwie sytuacje, z czego przynajmniej jedną należy uznać za stuprocentową: Rózga dostał od Hasića takie dośrodkowanie, że grzechem było go nie wykorzystać; niestety, młodzieżowiec Cracovii uderzył nieznacznie nad poprzeczką.
Przez pierwszy kwadrans "Pasy" starały się zdominować rywala i nieźle im to wychodziło. Godni bramek gospodarze tym razem robili wszystko, żeby zacząć ten mecz inaczej, niż zwykle. Tak się jednak zdarzyło, że zaczęli... dokładnie w ten sposób, do jakiego przyzwyczaili w tym sezonie swoich kibiców, a mianowicie od straty gola.
W 15. minucie sędzia Sylwestrzak przyznał drużynie GKS-u rzut wolny z 17. metrów i choć pierwsze uderzenie trafiło w mur, to dobitka Maka przeleciała już przez dziurę w ustawionym murze, który zdążył się rozbiec i zaskoczyła Ravasa. Sęk w tym, że rzut wolny przeciwko Cracovii został podyktowany... po faulu, którego nie było!
Cracovia nie wydała się tym wydarzeniem szczególnie strapiona. To dla niej w końcu nie pierwszyzna przegrywać na samym początku i podopieczni trenera Kroczka doskonale wiedzą, że nawet dwubramkowa strata to nic takiego. Nie wiedzą oni jednak w dalszym ciągu jak nie doprowadzać do takiej strat.
I choć Cracovia próbowała wytrwałym atakiem pozycyjnym sforsować zasieki ustawione przez grającego na czas i "rwącego" grę na każdy możliwy sposób rywala, to jednak efekt był taki, że zamiast remisu goście podwyższyli prowadzenie.
W 39. minucie fatalnie pomylił się wracający do składu po kontuzji Jugas i próbując zagrać piłkę głową do swojego partnera z obrony podał ją wprost pod nogi szarżującego Maka. Gracz "Gieksy" wpadł w pole karne, minął bardzo nieprzekonująco interweniującego Ravasa i skierował futbolówkę do pustej bramki.
I to, oczywiście, nie dobiło Cracovii. Jeszcze przed przerwą, w końcowych sekundach pierwszej połowy, udało się jej graczom częściowo odrobić stratę: dośrodkowanie w pole karne zrykoszetowało przed "szesnastkę", a tam nabiegający na piłkę Maigard płaskim, zrykoszetowanym od obrońcy strzałem na bramkę pokonał golkipera gości.
Druga połowa stała pod znakiem ataków "Biało-Czerwonych" i nielicznych, lecz bardzo groźnych prób kontrataków Katowiczan. I choć zawodnicy "Pasów" dwoili się i troili - najbardziej dosłownie robił to Maigaard, który był w każdym fragmencie boiska, pracując za dwóch - to jednak gola zdobyli ponownie rywale.
Błąd otrzymał piłkę w środku pola, powstała zbyt duża luka w pomocy spowodowała, że gracz gości mógł swobodnie poprowadzić piłkę w stronę bramki, zbyt późno zdecydował się do niego wyjść z doskokiem Sokołowski i katowicki pomocnik bez większego trudu mógł się pokusić o strzał z 25. metrów. Strzał ten, na nieszczęście gospodarzy, wyszedł mu fantastycznie, a piłka przepięknie wpadła w samo "okienko" i Ravas - mimo, że wyciągnął się jak długi, nie był w stanie nic na to poradzić.
Także i gol na 1:3 nie załamał Cracovii i nie złamał jej hartu ducha. Trudno jednak powiedzieć, czy nie zdołałby tego sprawić gol na 1:4, którego goście byli blisko: wkrótce potem Mak znów zamieszał krakowską obroną i uderzył w słupek, a Bergier z bliskiej odległości przegrał tym razem pojedynek ze Słowackim bramkarzem.
Potem jednak to "Pasy" zdołały przejąć kontrolę nad meczem i znów żmudnym atakiem pozycyjnym starały się zamykać przeciwnika na jego połowie. Po raz kolejny w roli "głównodowodzącego" wystąpił rozgrywający (nie po raz pierwszy w tym sezonie) wyśmienitą partię Maigaard, który imponującym uderzeniem z woleja zza pola karnego pokonał Kudłę.
Na tym jednak nie koniec: już w 88. minucie "Pasiacy" mogli remisować, ale strzał Källmana tym razem Kudła obronił. W doliczonym czasie gry jednak podopieczni trenera Kroczka dopięli swego i doprowadzili do remisu: świetne dośrodkowanie Biedrzyckiego wykorzystał Källmanie, który strzałem głową pokonał bramkarza.
Wydawało się, że Cracovia znów po heroicznym pościgu zdoła uratować zdobycz - tym razem nie trzypunktową, lecz z przebiegu meczu na pewno to "oczko" można byłoby docenić. Niestety, "Pasiacy" myśląc o tym, by jednak zgarnąć pełną pulę ponownie zapomnieli o defensywie. Popełniając kolejne błędy w ustawieniu obronnym pozwolili na dośrodkowanie, które na gola zamienił pozostawiony na "długim" słupku kompletnie bez opieki wprowadzony na boisko kilkanaście minut wcześniej Milewski.
Wkrótce potem sędzia zakończył mecz, rozdając jeszcze wcześniej kilka żółtych kartek oraz jedną czerwoną - tą ostatnią dla trenera gości.
Cracovia w meczu z GKS-em Katowice popełniła zbyt wiele błędów w obronie - zarówno indywidualnych, jak i formacyjnych, co zresztą otwarcie przyznał po meczu trener Kroczek. Można powiedzieć, że "Pasiacy" zasługiwali przynajmniej na jeden punkt, jednak sami są sobie winni, że pozwolili by ten punkt im odjechał.
No, może nie do końca sami. Byłoby bowiem niesprawiedliwością wobec woli walki i nieustępliwości "Pasiaków" nie wspomnieć o "wkładzie" w wynik owej rywalizacji jaki poczynił rozjemca tego spotkania, sędzia Sylwestrzak. Karygodne błędy - przyznanie gościom rzutu wolnego, po którym padł pierwszy gol (niestety - nie padł bezpośrednio, ponieważ wówczas zostałby prawdopodobnie anulowany decyzją VAR), czy nie ukaranie zawodnika gości czerwoną kartką za faul na Källmanie (a gdzież był VAR w tej sytuacji?) były tylko najbardziej skrajnymi przypadkami indolencji arbitra tego dnia.
Natomiast nie mniej skandaliczny był całkowity brak reakcji na ordynarną grę Katowiczan na czas - za którą zresztą trudno winić zespół trenera Góraka, bo on tylko, co zrozumiałe, wykorzystywał bierną postawę fatalnie dysponowanego arbitra, kompletnie nie radzącego sobie z wydarzeniami na murawie.
Fakty są jednak nieubłagane i Cracovia po 15. serii gier nie zdoła poprawić swojego miejsca w tabeli. Co stanowi pewne pocieszenie: na pewno go jednak nie straci. Wypada jedynie liczyć na remisy rywali z "pierwszej czwórki", którzy grają w tej kolejce ze sobą i powetować sobie stratę w następnej serii gier - przy Łazienkowskiej, w Warszawie.
Paweł Mazur "depesz"
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
....
wlad
08:28 / 10.11.24
Zaloguj aby komentować