Marcin Cabaj: - To my jesteśmy na boisku a nie trener...
- Co może zrobić trener, kiedy on nam w szatni mówi co należy robić, a my robimy zupełnie coś innego? - mówi po meczu z Lechem dla Terazpasy.pl bramkarz Cracovii Marcin Cabaj .
- Do bramki Cracovii piłka wpadła aż pięć razy, a Ty w zgodnej opinii byłeś najlepszym zawodnikiem Cracovii w tym meczu. To mówi wszystko o tym spotkaniu...
- No tak, i co z tego, że udało mi się wybronić parę piłek, skoro wpadło pięć goli? Mogło wpaść dziesięć? Może mogło. Nikt nie będzie tego pamiętał za tydzień, ale będzie pamiętane to 0:5. No i kto wtedy bronił? Ja broniłem. Tak więc jestem jednym z winowajców tej porażki i taka jest prawda. Zagraliśmy bardzo słabo w obronie, słabo jako cała drużyna. Myślę, że pierwsza bramka, trochę przypadkowa, ustawiła mecz.
- Co się z Wami stało, że nieźle grająca na Legii obrona dzisiaj była w kompletnej rozsypce?
- Nie wiem, gdybym wiedział, to byśmy pewnie zdołali coś zrobić, aby było lepiej.
- Pierwsza połowa nie zapowiadała jeszcze pogromu - trochę przypadkowa bramka, mieliście też jakieś okazje pod bramką Lecha. Wydawało się, że w drugiej połowie możecie jeszcze powalczyć. Ale ta druga połowa...
- Zgadza się. Nie byliśmy dobrze ustawieni na boisku, nie robiliśmy tego, czego trener od nas oczekiwał, czyli zagęszczenia środka jako cała drużyna. To był klucz do tego spotkania, z tego powodu Lech miał taką swobodę w zawiązywaniu akcji oskrzydlających. Tym sposobem po wrzutkach wpadły druga, trzecia bramka dla Lechitów, i kolejne, które pogrzebały nasze szanse.
- Patrząc na Wasze poczynania i na to, jak byliście ustawieni wydawało mi się, że dzisiaj Lech swoją bardzo dobrą grą zaskoczył Was i to mocno. Chyba oczekiwaliście czegoś innego i na co innego przygotowaliście swoją taktykę.
- No cóż, przegrywaliśmy do przerwy 0:1 i trener chciał zagrać w drugiej połowie jeszcze bardziej ofensywnie. Ale to, że mamy grać ofensywnie, nie znaczy, że wszyscy idą do przodu, a nikt nie jest zainteresowany obroną. Daliśmy Lechowi zbyt dużo miejsca, a wiadomo, jak jest na Lechu - oni wyprowadzają bardzo szybkie kontry, mają szybkich zawodników i to skończyło się pięcioma bramkami.
- Trener po ostatnim, pechowo przegranym meczu, powiedział, że poprzez tę porażkę narodziła się drużyna. Dzisiaj ta drużyna, chyba zupełnie się rozsypała. Czy to nie było tak, że trener trochę "życzeniowo" podszedł to tych narodzin drużyny"?
- Trener na pewno widział w nas złość po Legii, bo nie byliśmy drużyną gorszą, a przegraliśmy, niestety. Natomiast prawda jest taka, że po dzisiejszym meczu nie da się powiedzieć, żebyśmy w którymś jego fragmencie byli lepsi. Z drugiej jednak strony - co może zrobić trener, kiedy on nam w szatni mówi co należy robić, a my robimy zupełnie coś innego? Tutaj bym bronił trenera, bo to my jesteśmy na boisku i my się ustawiamy, mamy coś zrobić, żeby nie stracić bramki.
- Wasza sytuacja jest nie do pozazdroszczenia przed meczem z Koroną...
- Co ja mogę teraz po 0:5 powiedzieć? Myślę, że schodzimy na pułap drużyn o podobnym do naszego potencjale. Nie mówię, że dziś nie mogliśmy powalczyć o punkty. Jednak w drugiej połowie Lech pokazał klasę. Zaczęliśmy ten sezon bardzo źle, ale trzeba też wziąć pod uwagę, że nie mamy łatwego terminarza - dwa wyjazdy pod rząd z zespołami, które będą grały o mistrza. Teraz jedziemy na Koronę i musimy powalczyć o zwycięstwo.
Rozmawiał: Depesz
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.