Maciej Madeja: - Zawodnicy mówili, że "wygoniłem jeża"
- Kto nakłonił Pana do objęcia z powrotem stanowiska kierownika drużyny?
- Kierownictwo Klubu, trener oraz zawodnicy poprosili, czy bym po prostu nie usiadł ?na ławie? w meczu z Polonią. Wyraziłem zgodę, rozmawiałem z Igorem [Nagrabą], prosiłem, żeby nie czuł do mnie żalu. Jakbym chciał Igora wysadzić, to mogłem to zrobić w momencie, w którym przyszedł trener Płatek, bo od razu miałem taką propozycję. Ja jednak nie chciałem tego robić i proszę w tej chwili jeszcze nie przesądzać sprawy, że ten mój powrót jest na wieczność.
.
.
- Czuje się Pan jak maskotką, Panie Maćku?
- Może nie jak maskotka, ale może przeżywałem to w mniej wulgarny sposób, niż siedząc na trybunie, gdzie wśród oszołomów musiałem ich uspakajać. A tutaj przynajmniej byłem zajęty tym, co się dzieje na boisku, od czasu do czasu przypyskowałem do sędziów ? no i na tym się skończyło.
- Kiedy po raz ostatni pełnił Pan obowiązki kierownika drużyny?
- Był to pamiętny mecz w Pucharze Intertoto z Szachtiorem, bodajże 22 czerwca 2008.
- W Krakowie, czy w Soligorsku?
- W Krakowie, bo na Białoruś już nie pojechałem, tam już pan Majewski pojechał ?swoimi ludźmi?. Jedenaście miesięcy mnie prawie na ławce nie było i mam nadzieję, że może faktycznie ten mój powrót pomoże odrobinę Cracovii. Zresztą zawodnicy bardzo fajnie się wypowiedzieli, że ?wygoniłem jeża?.
Rozmawiał: Depesz
Fot. Biś
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
------------------------
cracoviapasy1
23:25 / 05.05.09
Zaloguj aby komentować