Rafał Ulatowski: - Źle oszacowałem siłę zespołu
- Cały czas wierzyłem, że kryzys jest chwilowy, że znajdę klucz do głów chłopaków. Nie znalazłem i o to mam do siebie największe pretensje - mówi w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" były trener Cracovii Rafał Ulatowski .
- Naprawdę wierzył pan, że po sześciu porażkach...
- ... tak, wierzyłem. Wygraliśmy mecz z Arką 2:0 na otwarcie stadionu, wcześniej w Pucharze Polski z GKP Gorzów 1:0. Trzeci mecz, Zagłebie Lubin i 0:0. Znów bez straty bramki. Potem spotkanie towarzyskie z TSV Monachium, bardzo prestiżowe dla właściciela, wygrane 2:1. To pozwalało mi wierzyć, że kryzys jest zażegnany.
- Dziś żałuje pan, że zabrakło odwagi i nie położył pan głowy?
- Patrzę bardziej na to, że drugi raz nie dopuściłbym do podobnych upokorzeń. Pierwszy dzwon zabrzmiał w Warszawie po meczu z Legią. Powinienem się wtedy obudzić, poczuć, że coś wisi w powietrzu. Zagraliśmy dobry mecz i przegraliśmy.
- Przegraliście frajersko, a pan chciał wieszać sędziego na Wieży Mariackiej.
- Zrobiłem sobie i piłkarzom dużą krzywdę. Zamiast wracać z chłopakami piechotą do Krakowa po takiej porażce, zrzuciłem winę na sędziego. Przegraliśmy przez własną głupotę, a nie przez pana Stefańskiego. Piłkarze poczuli strefę komfortu, że trener jest w porządku, że nie denerwuje się na nas, że zawsze znajdzie wytłumaczenie. To był początek złych decyzji, które doprowadziły do katastrofy. Powinienem być wtedy bardziej agresywny wobec tego, co widzę na boisku. A ja szukałem usprawiedliwień: nie ma tego, nie ma tamtego. A to kontuzje, a to kartki, mecz się wygrywa, przegrywa. Nie potrafiłem wejść do szatni i zrobić rozpierduchy. Mogłem iść po bandzie. Nie poszedłem. (...)
- Myśli pan sobie dziś: wszystko spieprzyłem?
- Zrobiłem sobie listę i wypisałem, co mi nie wyszło w Cracovii. Stworzyłem dwa główne punkty: ogólne błędy w zarządzaniu i błędy w zarządzaniu drużyną. Najbardziej mi żal, że zawiodłem profesora Filipiaka. On mnie bronił do ostatniej chwili. Czułem, że mam jego poparcie. Ale po kolejnym meczu i on nie wytrzymał. Miał rację. Szkoda, że nie mogłem z nim dłużej współpracować, bo to mistrz w zarządzaniu ludźmi. Mam nadzieję, że kiedyś spłacę ten dług.
- Które błędy były najpoważniejsze?
- Źle oszacowałem siłę zespołu. Przyszedłem do drużyny, która walczyła ostatnio o utrzymanie. Za bardzo uwierzyłem w swój entuzjazm. Powinniśmy zacząć z innego pułapu. No i zapomniałem o jednym: najlepszym przyjacielem trenera na koniec dnia są wyniki. Mnie ci przyjaciele w Krakowie opuścili. Pracowałem najlepiej, jak potrafiłem, nie mam do siebie ani swojego sztabu pretensji, że olewałem, że się nie przykładałem. (...)
- Naprawdę wierzył Pan, że można ruszyć z Jarabicą na czołg?
- Wierzyłem. Chociaż różne miałem w głowie sygnały. Przyszedł zawodnik za duże pieniądze, czyli powinien grać. Dalej uważam, że Jarabica jest przyszłością Cracovii. Ale nie wiem, czy za rok, czy za dwa. (...)
- Pan potrafi się postawić prezesowi?
- W Cracovii podjąłem dwie złe decyzje personalne. Sam sobie nimi zaszkodziłem.
- Nie powinien pan odsyłać Golińskiego do Młodej Ekstraklasy?
- Ci, którzy są rozgarnięci, będą wiedzieć, o czym mówię.
- To co z tym postawieniem się?
- Lubię dyskutować, znać opinie z drugiej strony, z profesorem mocno się spieraliśmy. Argumentów merytorycznych słuchałem, ale to ja podejmowałem decyzje co do składu i ustawienia. (...)
- Cały wywiad z Rafałem Ulatowskim - "Każdy trener ma swoją Cracovię" - w Przeglądzie Sportowym
Rozmawiał: Rafał Romaniuk - Przegląd Sportowy
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Ula nie pierdol
HS
02:26 / 20.11.10
Zaloguj aby komentować