Łukasz Skrzyński: - Nie palę za sobą mostów
- Wszyscy oczekiwali, że coś ostrego powiem, personalnie kogoś zaatakuję i że będzie to dla mnie taka prywatna wojenka i okazja do wyrównania rachunków - mówi były piłkarz Cracovii Łukasz Skrzyński .
30-letni stoper podzielił los Piotra Gizy oraz Marcina Bojarskiego i z woli trenera Stefana Majewskiego opuścił Cracovię. Paradoksalnie może być wdzięczny poprzedniemu trenerowi, bo zamiast tkwić w krakowskiej przeciętności, jako zawodnik Polonii walczy o mistrzostwo Polski.
- Przed przyjazdem Cracovii na Konwiktorską czułem gęstniejącą wokół mnie atmosferę. Wszyscy oczekiwali, że coś ostrego powiem, personalnie kogoś zaatakuję i że będzie to dla mnie taka prywatna wojenka i okazja do wyrównania rachunków. Tymczasem podszedłem do wszystkiego bardzo spokojnie (...) - mówi w rozmowie z red. Tomaszem Lipińskim z Tygodnika Piłka Nożna były piłkarz Cracovii, a obecnie zawodnik Polonii Warszawa Łukasz Skrzyński.
- Rzeczywiście, miało przede wszystkim dojść do ciekawej konfrontacji między panem a Majewskim. Jak wyglądało wasze spotkanie?
- Zwyczajnie. Kiedy wyszedłem na boisko, jeszcze przed rozgrzewką, to przywitałem się ze wszystkimi kolegami i stojącymi przy ławce trenerami, nie wyłączając pana Stefana. Nie chowam do niego urazy. Już dawno zaakceptowałem jego decyzję, pogodziłem się z nią i musiałem z nią żyć. Poza tym już takim jestem człowiekiem, że z nikogo nie robię sobie śmiertelnego wroga, nie palę za sobą mostów, bo przecież jeszcze kiedyś nasze drogi mogą się zejść.
- A kiedy rozmawialiście po raz ostatni, to co pan od niego usłyszał?
- Dłuższą konkretną rozmowę odbyliśmy bodajże na początku stycznia, na dzień przed wyjazdem zespołu na obóz na Cypr. Usłyszałem, że klub nie wiąże ze mną przyszłości i nie przedłuży kończącego się 30 czerwca kontraktu. Do tego czasu będę mógł brać udział w treningach z pierwszym zespołem, ale nie mam co liczyć na grę ani w ekstraklasie, ani w Młodej Ekstraklasie. Co miałem zrobić? Przyjąłem do wiadomości, że w klubie dochodzi do zmiany warty, którą zarządził trener i podpisał się pod nią profesor Janusz Filipiak.
- Mówiło się, że pana wcześniejsza silna pozycja podupadła po słabej rundzie jesiennej w 2007 roku. Czy rzeczywiście to był okres pana słabej formy?
- Nie. Uważam, że nigdy nie zszedłem poniżej przyzwoitego poziomu. Drużyna nie traciła punktów z powodu moich kardynalnych błędów. Nie byłem winowajcą słabych wyników i pozycji Cracovii w okolicach strefy spadkowej. Zresztą ja odszedłem i teraz moja dawna drużyna jest w tym samym miejscu, co była rok temu.
- Wersja nieoficjalna brzmiała, że to nie było odmłodzenie Cracovii, ale zwyczajna czystka z ludzi Wojciecha Stawowego?
- Być może i w tym jest część prawdy, jestem dumny z tego, że zalicza się mnie do takiej grupy. Bo trenera Stawowego wyjątkowo cenię i mam nadzieję z nim jeszcze pracować. (...)
- Jak spędził pan rundę wiosenną?
- Powiedziałbym, że nie jak piłkarz, tylko większość pracujących Polaków. A więc trenowałem od poniedziałku do piątku, a weekendy miałem całkiem wolne. Jeśli Cracovia grała u siebie, to przychodziłem na stadion przy ulicy Kałuży, a jeśli czekał ją mecz wyjazdowy, to zostawałem w domu i przed telewizorem oglądałem mecze.
- Ile w tym czasie otrzymał pan propozycji?
- Kilka było. Także z pierwszoligowych klubów cypryjskich i greckich, ale nie tych najmocniejszych. Jednak dla mnie priorytetem było pozostanie w naszej ekstraklasie. Dlatego kiedy pod koniec lipca pojawiła się propozycja z Polonii Warszawa, to nawet się nie zastanawiałem. Zostałem wytypowany na następcę Tomasza Jodłowca, wokół którego krążył temat wyjazdu do Napoli. Trener Jacek Zieliński wiedział, na co mnie stać. Chciał tylko zobaczyć, jak wyglądam fizycznie. (...)
- Jak można wytłumaczyć, że jest pan za słaby czy za stary na mizerną obecnie Cracovię, a w sam raz na silną Polonię?
- To nie była kwestia umiejętności. Bo zawsze powtarzałem, że nie czułem się gorszy od żadnego z nowych obrońców Cracovii. Problem polegał na tym, że trenerzy, nie zabierając mnie na wspomniany już obóz na Cypr, nie dali mi nawet szansy podjęcia rywalizacji. Od razu byłem na straconej pozycji.
- Którego z młodych obrońców Pasów ocenia pan najwyżej?
- Niezmiennie najwyżej cenię Krzysztofa Radwańskiego, ale on taki młody już nie jest. Ze stoperów podoba mi się Łukasz Tupalski i to wokół niego powinna być budowana cała formacja, a trochę do zbudowania, a raczej odbudowania zostało.
- Czy trener Jacek Zieliński wymaga od pana czegoś innego niż Majewski?
- Jeszcze za czasów moich występów w Cracovii, trener Majewski preferował ustawienie trójką obrońców. Musiałem bardzo dużo podpowiadać kolegom, a słowa często nie wystarczały. W Polonii gramy czwórką w tyłach i jest trochę spokojniej.
- Ile trwała pana przerwa w grze?
- Policzmy: ostatni oficjalny mecz w barwach Cracovii przeciwko Widzewowi Łódź rozegrałem w Pucharze Ekstraklasy na początku grudnia poprzedniego roku, a w Polonii zadebiutowałem w tych samych rozgrywkach we wrześniowym spotkaniu z Legią. A więc dziewięć miesięcy. (...)
- Sebastian Mila otwarcie deklaruje, że jest kibicem Lechii Gdańsk, co nie przeszkodziło mu strzelić jej w sobotę gola. A pan bez względu na wszystko to, co stało się w ostatnich miesiącach na zawsze pozostanie fanem Cracovii?
- Jak najbardziej. Bardzo dużo zawdzięczam temu klubowi. Dzięki niemu trafiłem do ekstraklasy i reprezentacji Polski. Wprawdzie była to tylko kadra B, ale przegrany 0:2 mecz z Turcją w Bielsku-Białej i występ w koszulce z Białym Orłem to jedno z najwspanialszych wspomnień związanych z boiskiem. Nigdy nie powiem złego słowa na Cracovię. Sentyment pozostał. Oglądam jej wszystkie mecze. (...)
- Cały wywiad - "90 minut z Łukaszem Skrzyńskim: Potrącony na Pasach" - w 43 numerze Tygodnika Piłka Nożna
Rozmawiał: Tomasz Lipiński - Tygodnik Piłka Nożna
Fot. Biś, Crac
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.