Marcin Bojarski: - Zrobimy to po cichu
- Nie, nawet złotówki. Bałbym się zaryzykować. Z dwóch powodów: po pierwsze wszyscy ciężko pracowali w okresie przygotowawczym, a po drugie miałem kontuzję kostki i przepadły mi dwa sparingi. Jestem tydzień w plecy w stosunku do kolegów. Poza tym w ostatnich meczach kontrolnych, w których kształtowała się wyjściowa jedenastka raczej nie występowałem od początku.
- A niby dlaczego? To, czy zrobiłem coś fajnego dla klubu dwa-trzy lata temu nie ma w tej chwili żadnego znaczenia. Liczy się aktualna forma, historią nie warto zawracać sobie głowy. To byłoby nielogiczne, gdybym miał nad innymi przewagę, bo dobrze grałem pół roku temu. U Stefana Majewśkiego wszyscy zawsze startują od zera i mam taki sam obowiązek starać się i walczyć o miejsce w zespole jak młodsi piłkarze.
- Nie przeszkadza nam to. Powiem więcej - łatwiej atakuje się z takiej pozycji, zza kurtyny. Ważne, że my wierzymy w siebie. W poprzednim sezonie zrobiliśmy superwynik, a teraz apetyty są jeszcze większe. Nie ma jednak wielkiej presji. Nie zdarzyło się, żeby prezes wkroczył do szatni i powiedział: - Macie zdobyć tytuł, koniec, kropka. Mamy jedno zadanie: grać dobrze. Do celu dojdziemy po cichu.