Wojciech Stawowy: - Nikogo nie naśladuję
- Zacznijmy w ten sposób panie trenerze. Czy lubi pan swój zawód?
- Oczywiście, kocham trenerkę i nie wyobrażam sobie bez niej życia. Myślę, że wykonuję go z powołania, za co dziękuję Bogu, gdyż każdy może otrzymać powołanie do wykonywania jakiegoś zawodu. Ja swój wykonuję z prawdziwą przyjemnością.
- Pytam dlatego, iż nie tak dawno po raz trzeci został pan ojcem, a tu zaraz trzeba było jechać do pracy do Łęcznej. Nie boi się pan, że po powrocie do domu synek pana nie pozna?
- Zawsze są takie obawy. Mam 14-letnią córkę i 12-letniego syna, a najmłodsza pociecha 18-go stycznia skończy dwa miesiące. Na pewno będą takie momenty, gdy po dłuższej nieobecności zjawię się w domu i z racji tego, że małe dzieci z reguły boją się wysokich mężczyzn z wąsami może być trochę płaczu. Chyba będę musiał je zgolić, choć mają one znaczenie historyczne (śmiech).
- Małżonka nie buntuje się, że zamiast pomagać w domu jest pan w Łęcznej na treningach?
- Żonę mam wspaniałą, wyrozumiałą i bardzo się kochamy. Wiedziała, że wychodzi za trenera, wiedziała też jaka jest specyfika takiej pracy. Nie chcę zabierać rodziny w każde miejsce, w którym pracuję, gdyż na pewno nie byłoby to z korzyścią dla dzieci. Niestety, jest to taki zawód, gdzie sporo czasu spędzamy daleko od siebie. (...)
- Co było głównym powodem, dla którego zdecydował się pan podjąć pracę w Górniku? Do domu kawałek, 7 punktów straty do lidera, a i Łęczna w oczach wielu ekspertów z innych części Polski jest futbolową prowincją.
- Ja absolutnie nie uważam, że Górnik Łęczna to piłkarska prowincja i bezwzględnie zaprzeczam temu twierdzeniu. Pamiętam przyjeżdżając tutaj z Cracovią, czy też z Arką, że na stadionie było zawsze bardzo dużo kibiców, była znakomita atmosfera, świetna oprawa. Tu jest duże zapotrzebowanie na piłkę, poza tym jest tu przepiękny obiekt, jeden z ładniejszych w kraju oraz znakomita baza treningowa. Miałem również kilka innych propozycji. (...)
- Pamięta pan swój pierwszy raz, gdy przyjechał pan do Łęcznej z Cracovią i pewne śmieszne wydarzenie, które miało miejsce przed meczem?
- Oczywiście, nigdy tego nie zapomnę. Gdy przed meczem wyszedłem sprawdzić w jakim stanie jest płyta, nagle spod ziemi wyskoczyły zraszacze i już na samym początku zafundowały mi zimny prysznic, w związku z czym musiałem szybko przebrać się z dresu w garnitur i była to sytuacja dla mnie niemal historyczna. Był to chyba jakiś znak bo przegraliśmy wtedy 1-3. (...)
- Wiosną macie grać systemem 4-3-3, w związku z czym w przerwie zimowej piłkarze mieli za zadanie obejrzeć mecz Barcelony. Zespół Pepa Guardioli jest dla pana wzorem do naśladowania, jeśli chodzi o grę w tym systemie?
- Ja nikogo nie naśladuję i tym się nieskromnie mogę pochwalić, gdyż ja nie chcę nikogo małpować i nie chcę żeby drużynę, którą prowadzę porównywano z innym zespołem. Oczywiście fajnie by było, gdybyśmy grali tak, jak Barcelona, ale zdaję sobie sprawę, że jest to niemożliwe i trzeba chodzić twardo po ziemi. A zdecydowałem się na ten system, gdyż po prostu uważam go za najlepszy i za najbardziej elastyczny. Nie staram się nikogo naśladować i jestem przekonany, że zupełnie inne zadania będą dawać swoim piłkarzom trenerzy stosujący to ustawienie, niż ja nakreślę swoim zawodnikom. Ten system sprawdził mi się zarówno w Cracovii, jak i w Arce i mam nadzieję, iż wiosną kibice będą oglądać widowiskowo grającego Górnika. (...)
- W tym miejscu samo nasuwa się pytanie, czy ma pan odpowiednich wykonawców, by grać 4-3-3?
- To, że zespół nie może grać 4-3-3, bo nie ma wykonawców to jest takie łatwe tłumaczenie, bądź wynika też z tego, że ktoś nie wierzy, że tak można grać, albo nie wie, jak tego nauczyć. Jest jedna rzecz, która może spowodować to, ze nie da się grać tym systemem - to, gdyby okazało się, że w zespole jest mniej niż trzech pomocników i napastników, a w Górniku takich przecież jest więcej. Dlatego uważam, że mam odpowiednich wykonawców, choć oczywiście trzeba będzie wylać wiele potu i poświęcić wiele dni, by chłopcom wszystko wytłumaczyć i wdrożyć to w życie. (...)
- W jednym z wywiadów powiedział pan, że dzwonią do pana różni piłkarze. Faktycznie jest zainteresowanie grą w Górniku?
- Tak, gdyż dzwonią do mnie różni zawodnicy, wyrażając chęć gry w Łęcznej i w tej chwili byłbym w stanie sprowadzić całkiem nową jedenastkę. (...)
- Dwa nazwiska o których mówi się już głośno - Radwański, Bożyk. Rozmawiał pan z tymi zawodnikami?
- Tak, rozmawiałem z nimi. Przyjście Krzyśka [Radwańskiego] jest uzależnione od tego, co będzie z Kubą Grzegorzewskim, natomiast Artura chcę zobaczyć na treningu, co sobą prezentuje i czy jest w stanie nas wzmocnić. (...)
- Wiosenne występy zaczynacie od meczu w Lubinie, gdzie pierwszym trenerem jest pana były asystent. Stawka tego meczu będzie wysoka, ale pojawią się też i inne smaczki.
- Dla mnie nie ma innych smaczków poza tymi sportowymi. To, że tą drużynę prowadzi mój były asystent uważam za normalną rzecz. Robert Jończyk był trenerem, który zawsze chciał pracować na własną rękę. Ze mną pracował przez sześć lat, mając świetną praktykę zarówno w Cracovii, jak i w Arce Gdynia, mogąc nauczyć się wielu rzeczy. Jako plus może zapisać sobie to, że świetnie mnie zna. Zna moje metody pracy, motywacyjne, natomiast ja podejrzewam, że teraz pracując już na własny rachunek będzie robił rzeczy inaczej, niż w czasach, gdy pracowaliśmy razem, więc pewien element zaskoczenia będzie po jego stronie. Niemniej nie przywiązuję do tego zbyt wielkiej wagi, gdyż na meczu z Zagłębiem liga się nie kończy i każdy następny będzie równie ważny.
- Ale zawsze pojawia się pewna satysfakcja, jeśli zrobi się coś lepiej niż kolega po fachu, przechytrzy się go.
- W pierwszej lidze nie ma wielu trenerów, z którymi znam się osobiście. Natomiast w ekstraklasie wszyscy znamy się bardzo dobrze i tak każdy mecz był taki, że gdy wygrywało się z daną drużyną to automatycznie wygrywało się z danym kolegą. Przykładowo ze mną nigdy nie wygrał Franek Smuda, a z kolei ja nigdy nie wygrałem z Maćkiem Skorżą. A jak będzie w meczu Robert Jończyk - Wojciech Stawowy? Dla mnie najważniejsze jest to, żeby wygrał Górnik, a nie moja osobista satysfakcja, że udało mi się pokonać Roberta. Zwycięstwo pozwoli nam na zbliżenie się do czołówki i zwiększy wiarę w skuteczną pogoń.
- Wspomniał pan też, że w niezbyt sympatycznych okolicznościach rozstał się z Arką Gdynia. Rozmawiałem kiedyś z jednym z jej piłkarzy i on wyrażał się o panu bardzo dobrze. Jak widać, na Wybrzeżu zawodnicy dalej traktują pana z sympatią.
- Ja w Gdyni miałem znakomity kontakt z piłkarzami, nigdy nie miałem z nimi konfliktu i dla mnie zawsze największą weryfikacją będzie ich opinia. Na pewno nie wspominam Gdyni źle z perspektywy drużyny, bo tu mam same wspaniałe wspomnienia, natomiast o tych złych, czysto ludzkich nie chciałbym już mówić. Mogę to skwitować tak, że w momencie kiedy było tam naprawdę bardzo źle, to Stawowy był potrzebny, a kiedy zrobił już swoje i zmieniło się na lepsze to już mógł odejść. Ale to już historia. (...)
Cały wywiad z trenerem Wojciechem Stawowym na Oficjalnej Stronie Górnika Łęczna - www.gornik.leczna.pl
Fot. Crac
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Droga Redakcjo!
Ludojad
16:57 / 10.02.09
Zaloguj aby komentować