Artur Płatek: - Najmilej wspominam Polonię
- W swojej karierze piłkarskiej zagrał Pan m.in. w takich klubach jak Walka Makoszowy, Górnik Zabrze, SV Wilhelmshaven 92 i Sportfreunde Siegen. Najdłużej, bo aż 4,5 sezonu spędził Pan jednak w Polonii. Czy ma Pan sentyment do tego klubu?
- Sentyment do Polonii na pewno pozostał. Zawsze będąc na meczu w Bytomiu i patrząc na murawę przypominam sobie jak kiedyś ciężko było przebiec z piłką od jednej bramki do drugiej. Płyta boiska była nachylona, a po grząskiej murawie ciężko się biegało. To były trudne czasy dla Polonii, niemniej zawsze mogliśmy liczyć na kibiców, którzy dodawali nam otuchy. Fanów Polonii mogę przyrównać do kibiców Jagiellonii, którzy są dwunastym zawodnikiem swojego zespołu.
.
.
- Przed grą w Polonii miał Pan przygodę z Górnikiem Zabrze, z którego odszedł Pan w dość nieciekawych okolicznościach.
- Nie nazwałbym tego tak. W sezonie 1993/1994 trenerem Górnika był Henryk Apostel. Grałem wtedy w rezerwach i marzyłem o debiucie w pierwszej lidze. Była ku temu okazja, bo Tomasz Hajto leczył kontuzję, a ja regularnie grałem w sparingach. Przed wiosną z ust nowego trenera, Huberta Kostki usłyszałem jednak, że jestem pierwszym rezerwowym. Powiedziałem, że jest to nie fair. Może postąpiłem niedobrze, zbyt impulsywnie, ale postanowiłem odejść do Polonii. I nie żałuję tej decyzji, chociaż debiut w pierwszej lidze odwlekł się trochę w czasie. Mieszkam w Zabrzu niedaleko stadionu, w sąsiedztwie trenera Bochynka. Mam dobry kontakt z zabrzańskim Górnikiem, który był zawsze ?moim? klubem, chociaż jestem wychowankiem Walki Zabrze.
- W jednym z wywiadów stwierdził Pan ?Najmilej będę wspominał Polonię Bytom. Przy niestety już nie żyjącym sponsorze Janie Serwatce powstała dobra drużyna, w której panowała wspaniała atmosfera i można się było pokusić o grę w wyższej lidze. Niestety przez trzy sezony nie udało się?. Czy faktycznie Polonia z lat 1994-1998, kiedy był Pan jej zawodnikiem, była tak dobrą drużyną?
- Polonia w tamtym okresie, szczególnie w sezonie poprzedzającym fuzję z Szombierkami oraz już w trakcie jej trwania była bardzo silnym zespołem. Z perspektywy czasu, porównując ówczesną drużynę to tej, która awansowała do Ekstraklasy pod wodzą trenera Fornalaka mogę powiedzieć, że brakło nam szczęścia i spokoju, aby awansować. Polonia z którą awansował Fornalak była dla mnie faworytem tamtych rozgrywek, aczkolwiek wydaje mi się, że w drużynie, w której grałem w latach 90-tych był większy potencjał. Prezes Serwatka bardzo chciał żeby Polonia awansowała. Jednak były to dziwne czasy dla polskiego futbolu. Takie drużyny jak Grodzisk, Amica, Konin w niezbyt jasny sposób pięły się w górę tabeli. Zdarzały się mecze, że człowiek był kartkowany od samego początku bez przyczyny, padały dziwne bramki. Polonia miała piłkarsko duże możliwości. Brakowało jednak tej "kropki nad i", właśnie awansu.
- Czy pamięta Pan jakichś wyróżniających się zawodników grających w pańskiej drużynie?
- Mogę wymienić takich graczy jak Maciek Murawski, obecnie grający w Młodej Ekstraklasie Cracovii. Byli też tak doświadczeni piłkarze jak, Leszek Iwanicki, Janusz Małek. Pamiętam jeszcze takie nazwiska jak Malinowski, Sadzawicki, Pieniążek i całą resztę innych zawodników, którzy naprawdę mogli spokojnie grać w pierwszej lidze. Mieliśmy wówczas dobry sztab szkoleniowy ? trenerów Żmudę i Lorenca, potem Winklera. Mile wspominam także legendy bytomskiego klubu. Pamiętam ciekawe rozmowy z Liberdą, Trampiszem, Grzegorczykiem czy Winklerem na temat rozwoju piłki nożnej. Podejrzewam, że gdybyśmy usiedli dzisiaj przy piwku, jak to panowie mieli w zwyczaju, to znowu godzinami rozmawialiśmy o tym jak zmieniła się ta gra na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat.
- Kibice pamiętają słynny mecz derbowy z Ruchem Radzionków, gdzie graliście w osłabieniu po pokazaniu Dietmarowi Brehmerowi czerwonej karki, a w ostatniej minucie spotkania strzelił pan zwycięskiego gola wykonując rzut karny. Ruch nie awansował wtedy do pierwszej ligi.
- W sezonie, w którym broniliśmy się przed spadkiem zdobyłem jeśli dobrze pamiętam, jedenaście bramek, chociaż grałem na obronie. Większość goli strzeliłem z rzutu karnego, ponieważ byłem ich etatowym wykonawcą. Pamiętam, że Polonia miała sporo tych karnych, w jednej rundzie za czasów trenera Lorenca strzeliłem tak siedem albo osiem bramek.
- Jako grający piłkarz Polonii miał Pan uprawnienia trenerskie. Nie kusiło żeby wspomóc sztab Polonii?
- Faktem jest, że grając w Bytomiu miałem od 1994 roku uprawnienia do kierowania pierwszoligowym klubem. Jako trener realizowałem się wtedy prowadząc przez pewien czas grupy młodzieżowe i grupę juniorską w Walce Zabrze, jak już powiedziałem jestem emocjonalnie związany z zabrzańskimi drużynami.
- Fuzja Polonii z Szombierkami była dość dziwnym przedsięwzięciem. Wiadomo, że kibice obydwu drużyn nie darzą się sympatią.
- Wydaje mi się, że tamtejsza fuzja był to bardziej twór polityczny. Szukano sposobu, aby załatać dziury w budżetach jednaj i drugiej drużyny. Złączono więc dwa kluby i próbowano osiągnąć sukces sportowy. Niestety nie udało się to. Piłki nożnej nie można przyrównać do innych dziedzin życia, gdzie można połączyć dwie rzeczy i otrzymujemy od razu gotowy produkt. W przypadku piłki potrzeba czasu, aby łączona drużyna zgrała się ze sobą. Nam tego czasu zabrakło.
- Okres fuzji to także Pańskie odejście z Polonii.
- Tak to prawda, mój kontrakt kończył się w grudniu, wcześniej powiedziano mi, że nie zostanie przedłużony. Poszedłem na testy do Rakowa Częstochowa, w którym zagrałem jednak tylko kilka spotkań. Otrzymałem propozycję zza granicy ? pojechałem do Niemiec w których zostałem przez kilka lat. Na pewno gdyby zaproponowano mi przedłużenie kontraktu, to grałbym nadal w Bytomiu. Moje życie potoczyło się jednak inaczej. Muszę podkreślić, że w Polonii poznałem świetną osobistość ? prezesa Serwatkę, który nie robił mi problemów z wyjazdem za granicę. W Niemczech poznałem inną kulturę, na pewno rozwinąłem się jako człowiek.
? Czy przyjąłby Pan zaproszenie do gry w drużynie oldboyów Polonii Bytom?
? Oczywiście, jeśli tylko będę zdrowy i pojawi się taka propozycja, to zagram. Grałem już w ligowych rozgrywkach oldbojów z drużynami Jagiellonii Białystok i Polonii Warszawa. Udało mi się także zagrać z legendami Borussii Dortmund, chociaż nigdy nie grałem dla tego klubu. Jest to fajna zabawa , przyjemnie jest spotkać się ze starymi kolegami z drużyny, przypomnieć się dawnym fanom oraz pokazać młodszym kibicom ? zachowując przy okazji sprawność fizyczną.
? Znany jest Pan z tego, że do klubów, w których Pan pracuje ściąga Pan swoich znajomych, na przykład Tomasza Wałdocha do Jagiellonii Białystok.
? Tak, udało mi się ściągnąć do Jagiellonii Tomka, ikonę polskiej obrony. Widziałem, że Jagiellonia ma niedobory jeżeli chodzi o formacje defensywną. Tomek okazał się bardzo ważnym zawodnikiem w klubie. Pokazał, swoją postawą na murawie i poza nią że lata spędzone w zespołach z najwyższej europejskiej półki nie poszły na marne. W czasie gry Tomka w obronie Jagiellonii nie straciliśmy ani jednego gola, co walnie przyczyniło się do naszego awansu do Ekstraklasy. Później pomogłem także Radkowi Kałużnemu, jednak jego brak przygotowania do sezonu szybko skonfrontowaliśmy z formą Brazylijczyka Rodneia z Litwy, który dzisiaj w szeregach Herthy Berlin walczy o Mistrzostwo Niemiec. Co do Maćka Murawskiego, to chyba moja największa wpadka. Nie przypuszczałem, że jest tak słabo przygotowany do sezonu po wyleczeniu kontuzji. Maciek potrzebuje jeszcze dwóch, trzech miesięcy przygotować i myślę, że przez rok albo dwa może jeszcze dobrze pograć.
? Ci zawodnicy to Pana równolatkowie, nie kusi czasem Pana żeby wrócić na boisko?
? Zastanawiałem się nad tym ostatnio z moimi asystentami. Moja przygoda z piłką, bo nie chcę nazywać tego karierą, zakończyła się na dobre w 2003 roku, kiedy nabawiłem się urazu kręgosłupa. Mógłbym grać jeszcze dalej, ale musiałbym poddać się operacji. Nie było mi to jednak potrzebne, wolałem skupić się na trenowaniu.
? Jako trener Jagiellonii grał Pan ze swoją drużyną przeciwko Polonii. Jak Pan wspomina tamte mecze?
? Pamiętam, że z Polonią udało mi się wygrać 3:1 w Bytomiu, 2:1 w Białymstoku oraz 1:0 na Stadionie Śląskim. Na pewno za każdym razem była to inna Polonia. Ten klub ciągle się rozwija i idzie do przodu, tak jak większość zespołów. Uważam, że poziom w polskiej lidze jest zdecydowanie wyższy niż był jeszcze kilka lat temu i dlatego z roku na rok jest ona tak nieprzewidywalna. Każde spotkanie jest inne i może potoczyć się różnie. Teraz, jako trener Cracovii to samo mogę powiedzieć o piątkowym meczu, który na pewno będzie interesującym spotkaniem dla kibiców obu drużyn, którzy, mam nadzieję, stawią się w pokaźnej ilości przy Olimpijskiej. Stadion Polonii to obecnie jeden z nielicznych obiektów w Polsce, który nie jest zamykany dla kibiców gości, za co należy się chwała włodarzom klubu i bytomskim kibicom.
? Czego obawia się Pan jako trener Cracovii przed nadchodzącym spotkaniem?
? Znam słabe i mocne strony Polonii, kluczem do sukcesu będzie oczywiście wykorzystanie słabości przeciwnika i zniwelowanie ich przewag. Jednego jednak nie zniwelujemy ? są to kibice Polonii Bytom, którzy będą ogromnym wsparciem piłkarzy. Nie chciałbym jednak jako trener za dużo mówić o piątkowym spotkaniu. Czeka nas po prostu ciekawy pojedynek.
? Kogo z piłkarzy Polonii chciałby Pan mieć w swojej drużynie?
? Trudne pytanie, bo jest kilku fajnych chłopaków w zespole. Strasznie sobie cenię Jacka Trzeciaka. Jeżeli dobrze pamiętam, to mój ojciec ściągnął go do Radzionkowa, gdzie debiutował w pierwszej lidze. Dobrze znam Jerzego Brzęczka, który swoją osobowością potrafi wpłynąć na każdą drużynę. Z Sokolenką miałem okazję pracować w Łęcznej, od tego czasu poczynił duże postępy. Jest Podstawek i Zieliński, którego dawno temu obserwowałem na halowym turnieju zorganizowanym przez Jurka Owsiaka. Zapadł mi w pamięć ? założyłem się nawet z Marcinem Broszem, że Michał będzie grał kiedyś dobrze w piłkę. Nie sposób nie wymienić Radzewicza, który nie schodzi poniżej swojego, dobrego poziomu oraz Grzyba, którego swego czasu chciałem ściągnąć z Wiernej Małogoszcz do siebie. Warto również wspomnieć o tak doświadczonych graczach jak Baźik, Klepczyński i Broniewicz.
? Czy znał Pan wcześniej trenera Szatałowa?
? Nie, to mój pierwszy kontakt z tym szkoleniowcem. Wiem, że prowadził Jagiellonię w czasie niefortunnych baraży, ale myślę, że nie do końca jest winien porażki. Trochę inne względy wchodziły w tedy w grę... Słyszałem o nim dużo dobrych opinii, że jest to dobry szkoleniowiec. Z przyjemnością się z nim spotkam.
? Pańska rodzina ma dużo wspólnego z piłką nożną. Czy to Pański ojciec zadecydował o tym, że zostanie Pan trenerem?
? Nikt mi ni kazał zostać trenerem! (śmiech) Tak to prawda, że mamy w rodzinie dużo wspólnego z piłką. Mój ojciec, były trener, ogląda obecnie spotkania rywali Cracovii. Prowadzi także moją szkółkę piłkarską. Jego bracia byli piłkarzami. Moim teściem jest z kolei Władysław Żmuda. Mając kilkanaście lat poznałem takich ludzi jak trener Kostka i Piechniczek, z którymi mój ojciec współpracował. Zafascynowało mnie to i wiedziałem, że chce to robić. Jak pokazują ostatnie wydarzenia przewrotność trenerskiego losu jest wielka...
źródło: Oficjalne Strona Polonii Bytom - www.poloniabytom.com.pl
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
stas,
rozendall
18:29 / 24.04.09
Zaloguj aby komentować