Hokej: O półfinał: po czterech meczach remis!

hokej-2024-03-01-raf

Za nami dwa krakowskie mecze (numer 3 i 4) ćwierćfinałowej serii play-off. O ile wyniki, a szczególnie postawa zespołu Rudolfa Rohačka w pierwszych dwóch spotkaniach w Oświęcimiu, można było zaklasyfikować jako dużą niespodziankę, to remis 2-2 w serii po czterech meczach jest już zgoła sensacją.

W Oświęcimiu biało-czerwoni zaskoczyli faworyzowanych gospodarzy i było jasne, że uzyskanie tego efektu w Krakowie będzie o klasę trudniejsze. Wtorkowy mecz numer 3, potwierdził niejako te przypuszczenia. Goście już po dwunastu minutach prowadzili 0:3 i ułożyli sobie spotkanie zgodnie z prognozami ekspertów.

Najeżdżeni i zdecydowani pod Naszą bramką byli dokładnie tą drużyną, która zakończyła sezon zasadniczy na drugim miejscu. Przewrotnie można powiedzieć, że Unia w trzecim meczu serii play-off udowodniła, jak wybitny rezultat, podopieczni Rudolfa Rohačka uzyskali w dwóch pierwszych spotkaniach.

W meczu numer trzy była szansa na powrót do gry, po kapitalnie wykonanym przez Berlinga rzucie karnym, podyktowanym za faul na Kasperliku. Niestety oświęcimianie już po 24. sekundach trafili na 1:4, a potem jeszcze na 1:5. Mecz numer trzy znów obfitował w ostre starcia, a zamknęło go trafienie Daniela Krenželoka na sekundę przed końcową syreną. Dla mnie był to sygnał, że drużyna nie zamierza składa broni, co udowodnił mecz numer cztery.

hokej-2024-03-01-raf

Dzień później, we środę wszystko wyglądało zgoła inaczej. Znów przemeblowane piątki (do pierwszego wznowienia przeciwko Dziubińskiemu stanął np. Fabian Kapica), znów przeorganizowany pressing w tercji środkowej pokazały, że Rudolfa Rohaček mógłby zacytować jeden ze słynniejszych bon motów Marka Twaina – „pogłoski na temat mojej śmierci są mocno przesadzone”.

Trener znów znalazł klucz do umysłów zawodników, bo takiej przemiany nie tłumaczy stereotypowa fraza, że „to jest hokej”. Oczywiście nie można pominąć faktu, że goście mieli aż cztery absencje w składzie, w tym dwie wynikające z mocnego poobijania w meczu numer trzy. Tyle tylko, że to akurat jest hokej i zaakcentowanie brutalnego w gruncie rzeczy argumentu, że to słabsza kość pęka, trafia tu w sedno.

Oczywiście nie da się wygrać meczu bez odwołania do świetnej postawy bramkarza. Kolejny raz to Matthew Robson dodał pewności poczynaniom kolegów. Obronił 46 strzałów, przy czym aż 25 w trzeciej tercji, kiedy to biało-czerwoni znów zmienili taktykę i zaczęli bronić trzybramkowego prowadzenia.

Osobny akapit należy się arbitrom, bo mecz pomimo niewielkiej ilości wykluczeń wcale nie był mniej ostry niż wcześniejsze starcia. Sędziowie pozwalali na więcej i byli też autorami kontrowersji przy akcji zakończonej kapitalnym trafieniem Daniela Krenželoka na 1:0. Lundin podbił kijem krążek, a ten spadł tuż przy bandzie, być może zahaczając o siatkę ponad pleksą. Gra nie została jednak przerwana, a kontrolę nad krążkiem mieli przyjezdni. Po chwili jednak Diukow dał się ograć i dwa podania później gumę na łopatce miał strzelec bramki. Na szczęście nic to nie zmieniło w obrazie spotkania. Wciąż to Cracovia miała inicjatywę, czego efektem były kolejne bramki: Dziubińskiego (to on przeciął podanie Bezwińskiego do Mocarskiego) i Lundgrena (sytuacja sam na sam po podaniu Krenželoka).

W trzeciej tercji gracze Pasów najpierw skutecznie wybijali przyjezdnych z uderzenia, ale trzeba przyznać, że obok Robsona ogromną pracę wykonali gracze z pola, blokując co najmniej kilkanaście uderzeń. Bramka Denyskina dała oświęcimianom nadzieję, podkręconą dodatkowo przez trenera, który na 162 sekundy przed końcem tercji wycofał bramkarza. Jednak goście, grając w przewadze jednego zawodnika nie stworzyli realnego zagrożenia pod bramką Robsona i to biało-czerwoni zamknęli wynik spotkania, po trafieniu Jakuba Žůrka przez całe lodowisko.

Remis po dwóch spotkaniach w serii był niespodzianką. Remis po czterech meczach to już zgoła sensacja. Wciąż to Unia dysponuje potencjałem, aby rozstrzygnąć rywalizację na swoją korzyść i wciąż pozostaje faworytem. Jednak sposób, w jaki absolwent wydziału trenerskiego Uniwersytetu Karola w Pradze prowadzi i motywuje drużynę biało-czerwonych do walki musi budzić podziw i uznanie.

Jeżeli wszystko co dobre faktycznie kiedyś się kończy, to czułbym się jak idiota stojąc pod takim transparentem po takim meczu.

 

Trzeci i czwarty mecz ćwierćfinału play-off rozegrano dokładnie dwa lata po największym triumfie klubowego hokeja w Polsce. 6 marca 2022 roku Cracovia prowadzona przez Rudolfa Rohačka zdobyła Puchar Kontynentalny. Najbardziej utytułowany trener w historii polskiego hokeja naprawdę niczego już nie musi. Okazuje się jednak, że wciąż mu się chce i wciąż czyni to na chwałę Cracovii.

W sobotę 9 marca, w Oświęcimiu mecz numer pięć. Dziś już wiadomo że do zakończenia rywalizacji potrzeba będzie co najmniej sześciu spotkań. Szósty mecz zagramy w Krakowie we wtorek 12 marca.

Rafał Nowak (raf_jedynka

Komentarze

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Powered by eZ Publish™ CMS Open Source Web Content Management. Copyright © 1999-2010 eZ Systems AS (except where otherwise noted). All rights reserved.