Bartosz Ślusarski: - Szczęście było z nami

slusarski-bartosz-2009-01-15

- Przyznać trzeba, że jeszcze dużo pracy przed nami, bo tak nie możemy grać. Dzisiaj szczęście było z nami, daj Boże, żebyśmy za tydzień zagrali lepiej, a nie liczyli tylko na szczęście - mówi po meczu z Zagłębiem Lubin (0:0) dla Terazpasy.pl napastnik Cracovii Bartosz Ślusarski .

- Czego można Wam dzisiaj gratulować, a czego nie?

- Punktu na pewno można, ale gry nie bardzo.

- Ale jesteście zadowoleni z tego punktu, który wywozicie z Lubina?

- No tak, trudno z przebiegu meczu nie być zadowolonym z tego punktu. Chociaż taka jest już piłka, że pomimo przewagi, jaką praktycznie przez cały mecz miało Zagłębie w końcówce jeszcze mogliśmy ten mecz nawet wygrać gdybyśmy tylko wykorzystali te sytuacje, które mieliśmy. No ale to już tak mówię pół żartem. Lepsi byli dziś na pewno gospodarze. My po prostu wybroniliśmy ten remis, wywalczyliśmy go. Ja muszę powiedzieć, że nie sądziłem, że będę grał dzisiaj cały mecz, choć rozumiem, że sytuacja zmusiła trenera do tego, abym zagrał pełne 90 minut. Ale szczerze powiedziawszy to pod koniec już nie bardzo nadążałem, już mi ?światło zgasło?, ale jeszcze, jak to się mówi, ?dałem coś z wątroby?, próbowałem powalczyć na tyle, na ile mogłem.

- Tak jak powiedziałeś ten mecz paradoksalnie można było nawet wygrać. Przez 2/3 meczu Zagłębie było bezapelacyjnie lepsze. Ale później nastąpił okres dziesięciu, może piętnastu minut, w których zawodnicy z Lubina jakby trochę zrezygnowani ?biciem głową w mur? oddali trochę pola Cracovii, kilka razy bardzo niefrasobliwie wyprowadzali piłkę, dali Wam szansę. Ty miałeś dwie sytuacje, Radek Matusiak miał ?setkę??

- No tak, zgadza się. Dzisiaj pierwszy raz od niepamiętnych czasów zagraliśmy dwójką z przodu i faktycznie coś się powolutku w tym ataku zaczyna dziać. Musze jednak powiedzieć, że gramy jeszcze zbyt bojaźliwie, zbyt bojaźliwie przechodzimy normalnymi podaniami do ataku, czy kontrataku, tylko zwykle staramy się grać długą piłką. A to zwykle kończy się niepomyślnie, bo grając jednym, czy nawet dwoma napastnikami ciężko jest przytrzymywać ?w napadzie? takie piłki, gdzie ma się wokół dwóch, czy trzech obrońców i praktycznie żadnego partnera do rozegrania piłki. Ale tak jak mówiłem, staraliśmy się i to że mieliśmy już dziś jakieś konkretne sytuacje jest budujące. Dzisiaj w sumie bardzo długo zanosiło się, że tych sytuacji sobie nie stworzymy, bo jednak ten Lubin grał lepiej, grali u siebie, a nam było ciężko wyprowadzać piłkę ze swojej połowy. No ale sytuacje były, nawet ja miałem dwie ? szkoda tylko, że nie zdecydowałem się uderzyć z prawej nogi, tylko w ostatnim momencie pojawiła się myśl, żeby przełożyć na lewą. To było niepotrzebne, mogłem uderzyć i może byłoby więcej niż tylko jeden punkt.

- Czułeś, że brakuje Ci jeszcze ligowego ogrania?

- No właśnie, muszę na to zrzucić te niepowodzenia, bo na co innego? (śmiech)

- Na boisko. (śmiech)

- Nie, nie na boisko. Dostałem piłkę i ?zabrałem się? z nią, troszeczkę się ?wygoniłem?, ale widziałem, że już tam Stasiak nadbiegał i chciałem ułożyć sobie piłkę na prawą nogę i uderzyć. W ostatniej chwili coś mi tam zaświtało, żeby zmienić na lewą ? zupełnie niepotrzebnie i już zabrakło mi miejsca, nie miałem ?z czego zmieścić? tej piłki.

- Ten punkt w tabeli daje może na razie niewiele, ale chyba bardzo wiele daje Wam w wymiarze podbudowania psychicznego.

- Zdecydowanie tak. Przegrywaliśmy ostatnio mecze, nie szło nam i dzisiaj jeszcze jak rozmawialiśmy przed meczem to ja coś takiego rzuciłem do kolegów, że może właśnie to szczęście będzie dzisiaj z nami. Było to szczęście przy nas, mimo tego, że nie strzeliliśmy bramki, a mieliśmy okazje, to jednak kibic, który oglądał to spotkanie powie: Cracovia miała dzisiaj szczęście, bo Zagłębie grało lepiej.

- Tak szczerze mówiąc to gdzieś pod koniec meczu, kiedy Lubin gorączkowo szukał swoich okazji stwierdziliśmy rozmawiając na trybunie, że tak jak Cracovia nie zasługuje na trzy punkty w tym meczu, tak nie zasługuje również na porażkę.

- O, to też niegłupie. No bo faktycznie było tak, że Lubin atakował, a w pewnym momencie, jak to było powiedziane, było kilka sytuacji dla nas ? pomiędzy sześćdziesiątą, czy siedemdziesiątą, a osiemdziesiąta minutą mieliśmy trzy takie sytuacje, które można uznać za dość dogodne do zdobycia bramki. To się zdarza, gdy gospodarz atakuje, nie może zdobyć bramki i zaczynają zżerać go nerwy, a właśnie w ten sposób to wyglądało w przypadku lubinian. Nam się udało stworzyć te sytuacje, raz też miałem ?na głowie? piłkę zagrywaną z rogu? Szkoda, że nic nie udało się strzelić, ale nie bądźmy może zbyt pazerni.

- Ale to chyba też była taka ?poprawka? z Jagiellonii ? wtedy po meczu też mówiłeś, że najważniejsze miało być to, aby nie stracić bramki i MOŻE strzelić coś, jeśli nadarzy się okazja. Dzisiaj faktycznie udało Wam się tej bramki nie stracić, nie udało Wam się strzelić, ale to jest chyba cały czas ta sama koncepcja ? z jednym, czy z dwoma napastnikami.

- Nie udało nam się strzelić, ale udało się nie stracić ? dokładnie. Wprawdzie Lubin też miał jakieś sytuacje, ale żeby powiedzieć, że mieli jakieś klarowne pozycje? Nie przypominam sobie?

- W ostatniej minucie doliczonego czasu gry, po główce Micanskiego, Łukasz Merda wybronił na poprzeczkę, no i na samym początku meczu?

- Tak, tak. Ale to też nie była jakaś taka stuprocentowa super-okazja. Zawsze była u nas w tyłach asekuracja. Oczywiście niewątpliwie przyznać trzeba, że jeszcze dużo pracy przed nami, bo tak nie możemy grać. Dzisiaj szczęście było z nami, daj Boże, żebyśmy za tydzień zagrali lepiej, a nie liczyli tylko na szczęście.

- Może to szczęście wróciło Wam się jako rekompensata za pechowe kontuzje? Jeszcze przed przerwą dwaj zawodnicy podstawowego składu doznają poważnych urazów ? to nie jest komfortowa sytuacja dla zespołu.

- Tak, to prawda. Rzadko zdarza się, żeby w tak krótkim odstępie czasu jeszcze w pierwszej połowie dwóch, można powiedzieć: kluczowych zawodników, dopadają tak przykre kontuzje. Na zmiany weszli zawodnicy, którzy byli trochę nie rozgrzani, to wszystko działo się bardzo szybko, niespodziewanie, ale na szczęście wszyscy daliśmy sobie radę i dotrwaliśmy do końca.

- Mówisz, że po meczu jesteś bardzo zmęczony, ale kontuzja już, mam nadzieję, nie dokucza?

- Nie, nie. Ale po prostu czuję się bardzo zmęczony, po tak dużym wysiłku w meczu ? pierwszym od siedmiu miesięcy. Już się śmiałem, że jutro chyba potrenuję indywidualnie, bo inaczej chyba nie dam rady (śmiech).

Rozmawiał: Depesz

Komentarze

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Powered by eZ Publish™ CMS Open Source Web Content Management. Copyright © 1999-2010 eZ Systems AS (except where otherwise noted). All rights reserved.