Dariusz Pawlusiński: - Nie poddamy się tak łatwo
- Nie jestem cudotwórcą, nie będzie tak, że wejdę po tylu meczach, w których trener Ulatowski mnie nie widział i nagle odwrócę losy spotkania - mówi dla Terazpasy.pl po meczu z Ruchem pomocnik Cracovii Dariusz Pawlusiński .
- Znowu powraca koszmar w obronie, znowu stracone trzy bramki?
- Ciężko mi cokolwiek powiedzieć po takim meczu. Straciliśmy trzy gole, ale straciliśmy je jako zespół. Wszyscy ponoszą za to winę, bo tutaj nie ma co winić tylko obrońców ? od tego jest jedenastu ludzi na boisku, żeby do takich sytuacji nie dopuścić. Dziś jako zespół w pierwszej połowie doprowadziliśmy do utraty dwóch bramek w przeciągu trzech minut. Myślę, że ta druga bramka naprawę podcięła nam skrzydła, bo do momentu utraty tych bramek mecz był wyrównany i myślę, że w pierwszych czterdziestu minutach Ruch nie stworzył sobie czystej sytuacji pod naszą bramką. Nagle w ciągu trzech minut zdobył jednak dwubramkowe prowadzenie i dał nam ?obuchem w głowę?. Do końca goniliśmy ten wynik, dwa razy udało nam się ?dojść? na jedną bramkę, ale ta trzecia bramka dla Ruchu, to był dziś dla nas przysłowiowy ?gwóźdź do trumny?.
- Mecz dziś był chaotyczny, nie było to wielkie widowisko. Nie można jednak piłkarzom obu drużyn odmówić walki, nieustępliwości i zaangażowania. Szkoda tylko, że z tego pojedynku niewprawnych bokserów zwycięsko wyszli goście...
- No tak, jakby nie było spotkały się dwie drużyny, które są na dole tabeli ? my mamy cztery punkty, a Ruch po dzisiejszym meczu ma ich już jedenaście. Na pewno jest coś w podświadomości, jest myśl o tym, co to będzie, jak się nam kolejny mecz nie uda. Graliśmy dziś u siebie i z zespołem, który jest ? jak mi się wydaje ? w naszym zasięgu. W takich spotkaniach musimy zdobywać trzy punkty. Obojętnie jaką drogę będziemy do tego doprowadzać, obojętnie jakim kosztem, jakim sposobem. Te trzy punkty dzisiaj nie miały prawa stąd odjechać do Chorzowa, a niestety wyjechały i to jest najgorsze.
- Wchodziłeś na boisko w trudnym momencie. Wreszcie doczekałeś się dłuższego występu, ale pewnie nie o takim powrocie marzyłeś.
- Oczywiście, że nie. Wiadomo, że dla zawodnika, który przez siedem kolejek siedział na ławce rezerwowych nie jest łatwe przekonać do siebie trenera. Na tyle, na ile mogłem, na ile umiałem, starałem się zrobić coś więcej, rozruszać ofensywę, ale wyszło, jak wyszło. Stać mnie na pewno na więcej, ale tak jak mówię: nie jestem też cudotwórcą, nie będzie tak, że wejdę po tylu meczach, w których trener Ulatowski mnie nie widział i nagle odwrócę losy spotkania. Starałem się jak mogłem, ale na dzień dzisiejszy to jest za mało.
- Druga bramka podcięła Wam skrzydła, ale na ile podcina Wam skrzydła kolejna porażka 2:3 na własnym terenie? Tym bardziej w kontekście ciężkich wyjazdów, jakie Was w najbliższej przyszłości czekają?
- Nie, myślę, że nie poddamy się tak łatwo. Jedziemy teraz na Polonię, do Warszawy, a tam faworytem na pewno nie będziemy i podejdziemy do tego meczu dużo spokojniej. Gdzie mamy się przełamać z naszą grą z kontry, jak nie na drużynie, która jest punktowo i personalnie drużyną trochę lepszą niż Cracovia?
Depesz
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
trener może "zabić" zawodnika
rysik
00:58 / 18.10.10
Zaloguj aby komentować