Arkadiusz Baran: - W naszej grze coś drgnęło
- Nie byliście dzisiaj gorszym zespołem, rozegraliście jedno z lepszych spotkań w tym sezonie, a mimo to zeszliście z boiska pokonani...
- To jest najsmutniejsze, że jest koniec października, jesienna runda, a my już czujemy się tak jakby to była walka o utrzymanie. Gramy pod wielką presją, bo punktów jest mało. To jest przykre, że Cracovia nie potrafiła się od początku sezonu podźwignąć i grać co najmniej w środku tabeli bo na pewno stać nas na to.
.
.
- W ostatnich meczach Cracovia przegrywała, a Ty siedziałeś głównie na ławce rezerwowych. Dzisiaj wróciłeś do podstawowego składu i gdyby nie wynik meczu to byłby to powrót bardzo udany.
- Cieszę się, że trener dał mi szansę. Była to szansa spowodowana kłopotami zawodników ofensywnych. Nigdy nie lubię korzystać z takich okazji, że komuś coś się dzieje. Trener postawił dzisiaj na mnie i starałem się coś zrobić na boisku, aby Cracovia się przełamała. Na boisku czułem się bardzo dobrze. Zresztą cały zespół dzisiaj bardzo chciał się dzisiaj przełamać. Po meczu w szatni panowała cisza, bo już nikt nie jest w stanie sklecić jakiegoś mądrego zdania i tego wytłumaczyć tego.
- Ten mecz zasadniczo różnił się od ostatnich Waszych występów. Mieliście doskonałe sytuacje bramkowe, mieliście okresy sporej przewagi, głównie to Wy prowadziliście grę w tym meczu. Niestety dzisiaj nie ma z tego punktów, ale z pewnością może to być powód do choćby umiarkowanego optymizmu...
- Na pewno w naszej grze coś drgnęło. Przed meczem mówiłem, że z Bełchatowem stworzymy sobie trzy, cztery sytuacje bramkowe nawet bez zawodników ofensywnych, którzy nam wypadli z kadry na dzisiejsze spotkanie [m.in. Goliński, Matusiak]. I parę sytuacji bramkowych było, ale przykre jest to, że nie potrafiliśmy ani jednej zamienić na bramkę. Gdybyśmy pierwsi strzelili bramkę, to pewnie zgarnęlibyśmy trzy punkty. Ale niestety... Wszystkim chłopcom bardzo zależy, każdy w szatni był załamany, a niektórym może się wydawać - bo dochodzą do nas takie opinie - że gramy w Sosnowcu i czy wygramy czy przegramy to nic się nie dzieje... Naprawdę dzieje się. My też to przenosimy do swoich domów, z nikim nie chce nam się rozmawiać i z pewnością nie jest nam z tym dobrze.
- Trener mówił, że zmienił Cię bo obawiał się, że możesz dostać drugą żółtą kartkę. Sił wystarczyłoby Ci na pełne 90 minut gry?
- Na pewno mógłbym ten mecz grać do końca. W walce zdarza się, że można przeciwnika pokopać, ale nigdy nie robię tego specjalnie. Trener pewnie tego się obawiał podjął taką decyzję. Była to zmiana zawodnik defensywny za defensywnego [wszedł Dariusz Kłus] i nic nie zmieniło się w naszej grze.
- Graliście bez zawodników ofensywnych - bez Matusiaka i Golińskiego - graliście bez nominalnego napastnika, mimo to stworzyliście o wiele więcej groźnych sytuacji bramkowych niż w poprzednich meczach...
- Chwała trenerowi za to, że przed meczem nam powiedział, że jak grali zawodnicy ofensywni czyli Radek [Matusiak] i Michał [Goliński], to te mecze i tak nie były wygrane. Podbudowaliśmy się tym i chcieliśmy udowodnić, że bez zawodników ofensywnych potrafimy coś stworzyć i stworzyliśmy. Tylko, być może zabrakło umiejętności w sytuacjach podbramkowych, bo zawodnicy, którzy dzisiaj występowali najbliżej bramki Bełchatowa nie są snajperami.
- Rozmawialiście już po meczu z trenerem?
- Trener nam podziękował za wysiłek jaki włożyliśmy w to spotkanie. Sam powiedział, że widzi, że w naszej grze coś drgnęło, ale szkoda, że dalej nie ma punktów. Trener, tak jak my, jest załamany, bo mieliśmy iść do góry, mieliśmy zdobywać punkty. Na "naszym" - mówię to w cudzysłowie - stadionie bardzo ciężko nam się gra. Szkoda, że nie jeżdżą za nami kibice, bo naprawdę by nam pomogli. Potrzebujemy ich...
Fot. Biś
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
g4lu
g4lu
23:32 / 01.11.09
Zaloguj aby komentować