Dariusz Pawlusiński: - Byłem w szoku!
- Zdobyliśmy w tym meczu de facto... siedem bramek - trzy dla nas, cztery dla gospodarzy można też zapisać na nasze konto - mówi po meczu ŁKS - Cracovia (4:3) pomocnik Cracovii Dariusz Pawlusiński .
Dariusz Pawlusiński strzelił w Łodzi siódmego gola w tym sezonie, ale nie przełożyło się to na punkty. A do tej pory zawsze tak było, że jeśli Pawlusiński zdobywał bramkę, to "Pasy" wygrywały.
- Widać moja dobra passa się skończyła. Nie mogę jeszcze do siebie dojść po piątkowym meczu. Przegrać w takich okolicznościach, to coś niesamowitego. To był dla obu zespołów mecz o sześć punktów. Była szansa, aby zainkasować komplet punktów i odbić się od dna. Wygrana była dosłownie na wyciągnięcie ręki.
- Dlaczego więc przegraliście?
- Bo prowadząc 2-0, daliśmy sobie narzucić styl gry rywala. ŁKS nie grał żadnej kombinacyjnej piłki, kopał piłkę byle do przodu, w nasze pole karne. Na "aferę". I nie poradziliśmy sobie z tym. Takie błędy, jakie popełnialiśmy w piątek na boisku w Łodzi, nie mogą się przydarzać, jeśli myślimy o utrzymaniu w ekstraklasie.
- Jak trzeba było grać?
- Prowadząc 2-0, potem w drugiej połowie 3-2, należało bardziej szanować piłkę, pograć nią dłużej. A myśmy ją za szybko tracili i to była woda na młyn nacierającego z furią rywala, który wykorzystał nasze szkolne błędy. Zdobyliśmy w tym meczu de facto... siedem bramek - trzy dla nas, cztery dla gospodarzy można też zapisać na nasze konto.
- Który moment w tym meczu był decydujący?
- Dla mnie pierwszy gol zdobyty przez Piotra Świerczewskiego. Prowadziliśmy w tym momencie 2-0, rywal był na kolanach, my dominowaliśmy na boisku, wyglądało na to, że zdobędziemy kolejne gole, a tu z niczego padła bramka dla rywali i odżyli, uwierzyli, że mogą z nami wygrać.
- Strasznie dużo błędów popełniliście w obronie...
- Cała drużyna zawiodła w grze obronnej, także ja poczuwam się do winy. Przy pierwszym golu zdobytym przez Świerczewskiego miałem po rzutach różnych pilnować rejonów naszej "szesnastki". I zagapiłem się. Piotr miał czas, żeby uderzyć piłkę, a że uczynił to precyzyjnie, futbolówka wpadła tuż przy słupku do siatki.
- Zszedł Pan z boiska w 76 minucie zastąpiony przez Mierzejewskiego. Zatem z ławki rezerwowych oglądał Pan gole zdobyte przez gospodarzy...
- Bramkę strzeloną przez Kujawę na 3-3 widziałem, ale potem tak się denerwowałem, że udałem się do szatni i kiedy byłem już w tunelu usłyszałem ogromny wrzask. Zrozumiałem, że straciliśmy gola. Byłem w szoku!
- Komentatorzy mimo porażki chwalą Was za dobrą grę w ofensywie, za piękne bramki...
- To żadne dla mnie pocieszenie. W naszej sytuacji liczą się tylko punkty, a te zostały w Łodzi.
- Teraz czeka was mecz z Lechią Gdańsk w Krakowie...
- Po przegranej w Łodzi znowu mamy mały kociołek. Znowu zagramy z nożem na gardle, ale tak będzie teraz w każdym ligowym meczu. Trzeba nauczyć się grać pod presją.
Rozmawiał: AS - Dziennik Polski
Fot. Biś
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Tylko więcej spokoju i koncentracji w obronie
MMM
14:58 / 09.03.09
Zaloguj aby komentować