Marcin Cabaj: - Frajerskie bramki
- Marcin, co można właściwie powiedzieć po takim meczu? Co może po takim meczu powiedzieć bramkarz?
- Na pewno był to jeden z dziwniejszych meczów w jakich grałem. Jedyne słowa jakie mi się pchają na język, to przekleństwa, a nie chciałbym tutaj przeklinać. Na pewno nie możemy strzelając trzy bramki na wyjeździe, po pięknych akcjach, tracić tak frajerskich bramek, jak straciliśmy dzisiaj. Nie traciliśmy tak frajerskich bramek w żadnym sparingu, na gierkach nie padają tak frajerskie bramki jakie dziś traciliśmy na ŁKS-ie!
- I trzeba chyba powiedzieć, że przy żadnej bramce nie zawiniłeś, mimo że aż cztery razy musiałeś wyjmować piłkę z siatki.
- Na pewno, to wszystko były sytuacje ciężkie do obrony, ten rykoszet...
- Zresztą ?wyciągnąłeś? jeszcze ze dwie piłki, z których mogły, a pewnie nawet powinny paść bramki dla ŁKS-u...
- No udało mi się, ale to już nie ma znaczenia, tym bardziej, że przy wyniku 2:0 powinniśmy już kontrolować praktycznie wszystko, co działo się na boisku, konstruowaliśmy zresztą kolejne akcje. Bramka na 2:1 zrobiła z naszą drużyna coś bardzo złego, wkradła się w nasze poczynania nerwowość, która trwała już do końca meczu.
- Ale mieliście jeszcze przecież przełamanie, przy 2:2 ŁKS naciskał, ale to wy zdołaliście strzelić trzecią bramkę po przepięknej akcji. Więcej: potem mieliście okazję, aby jeszcze podwyższyć na 4:2 i faktycznie wydawać się mogło, że kontrolujecie sytuację.
- No tak, a później niepotrzebnie cofnęliśmy się w pole karne. Starałem się jak mogłem wypychać naszych obrońców żeby nie wchodzili w szesnastkę. Trzy identyczne bramki jakie straciliśmy: piłka wstrzelona w pole karne, wyodbijana od kilku zawodników i dobijana praktycznie z paru metrów. Jestem wkurzony i nie wiem, co można jeszcze powiedzieć po takim meczu. Może nie czuję się załamany, bo jest to dopiero druga kolejka, ale spieprzyliśmy to, na co pracowaliśmy ciężko przez cały tydzień i przez dwadzieścia minut pierwszej połowy. To wszystko prysło jak bańka mydlana: parę minut, bo nawet nie wiem w której minucie padła bramka...
- W 89 ŁKS strzelł na 3:3 i w ostatniej minucie doliczonego czasu dołożyli czwartą.
- No właśnie. Naprawdę można być załamanym po takim meczu.
- Ostatnie chyba takie załamanie to we Wronkach, albo w Lubinie...
- Ranga meczu we Wronkach była troszkę inna niż tego w Lubinie. Wtedy mogliśmy coś zrobić, żeby pokazać się z jeszcze lepszej strony, zagrać w pucharze UEFA, natomiast w tej chwili patrzymy w inne rejony tabeli i mamy zupełnie inne cele. Ten cel jest oczywisty i tak jak w pierwszym meczu zrobiliśmy jeden kroczek w jego kierunku, tak dzisiaj nie można tylko mówić o samych negatywach. Gole, jakie zdobywaliśmy były piękne i najlepsze drużyny w Polsce nie powstydziłyby się takich akcji jakie stworzył dzisiaj nasz przód: Bartek Ślusarski z Pawłem Nowakiem i spółką. Natomiast nie popisaliśmy się jako cały zespół jeśli chodzi o defensywę. Wszyscy pracujemy na to, żeby zwyciężać, ale musimy chyba siąść do jakiejś męskiej rozmowy, bo takie coś nie może się już powtórzyć.
Rozmawiał: Depesz
Fot. Biś
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
...
milk2007
22:52 / 07.03.09
Zaloguj aby komentować