Marcin Cabaj: - Wisłę pokonamy już wkrótce
- Nie jest źle, ale i tak żałuję straconej szansy. Bardzo chcieliśmy w końcu zwyciężyć i daliśmy z siebie wszystko, żeby to zrobić. Zabrakło trochę sił i szczęścia - mówi po meczu z Wisłą bramkarz Cracovii Marcin Cabaj.
- W derbach napędzacie Wiśle coraz więcej strachu, ale ciągle nie możecie jej pokonać.
- Niestety. W niedzielę było blisko jak nigdy, a skończyło się jak zawsze.
- Remisem, czyli w sumie nie tak najgorzej.
- Racja. Nie jest źle, ale i tak żałuję straconej szansy. Bardzo chcieliśmy w końcu zwyciężyć i daliśmy z siebie wszystko, żeby to zrobić. Zabrakło trochę sił i szczęścia.
- Był Pan zaskoczony, że koledzy chwilami bez trudu ogrywają rywali, którzy było nie było kilka dni wcześniej pokonali słynną Barcelonę?
- Szczerze mówiąc, to przez chwilę zastanawiałem się, czy my gramy tak dobrze, czy też może Wisła jest trochę zmęczona. Teraz myślę, że właściwa jest ta pierwsza odpowiedź. Zaskoczyliśmy ich pressingiem, wielką determinacją. Szkoda, że w drugiej połowie za bardzo cofnęliśmy się, bo mieliśmy naprawdę wielką okazję na pierwsze zwycięstwo nad "Białą Gwiazdą" od chwili powrotu do ligi.
- Na meczach z Wisłą liga jednak się nie kończy. Dlaczego w innych meczach brakuje wam takiej woli walki?
- Bo nie wszyscy rywale są z Krakowa.
- I to jest cała tajemnica?
- Nie chcę się powtarzać, ale derby to specjalny mecz. Dawno nie było u nas takiej ciszy w szatni jak przed niedzielnym spotkaniem. Wszyscy siedzieli w milczeniu i myślami byli już na boisku. To o czymś świadczy. Kiedy tak się dzieje, to potem każdy daje z siebie wszystko. Nikt nie odstawia nogi.
- Tak trudno jest wprowadzić się w taki stan przed meczem np. z Lechią Gdańsk?
- Najwidoczniej tak. Nie jesteśmy jednak wyjątkiem. W Madrycie czy Mediolanie derby też uznawane są za najważniejsze mecze i piłkarze podchodzą do nich całkiem inaczej.
- Z Lechią przegraliście niedawno 0:2. Jaki byłby wynik, gdybyście zagrali tam z takim zębem jak w niedzielę?
- Trudno powiedzieć. Jednak gdybyśmy grali u siebie, to trzy punkty byłyby nasze.
- Zagadka jest trudna dlatego, że na wyjazdach w ogóle nic wam się nie klei?
- Otóż to. Nie możemy jakoś zebrać się w sobie i powalczyć o dobre wyniki. Dlaczego - nie mam pojęcia. Może za dużo bułek z bananem jemy w czasie podróży. (śmiech)
- Stara dieta Adama Małysza nie pomaga piłkarzom?
- Żartuję. Nie stosujemy jej i nie w jedzeniu tkwi problem. Coś jednak koniecznie musimy zrobić z tymi nieszczęsnymi meczami na obcych boiskach.
- Przynajmniej w rozgrywkach Pucharu Ekstraklasy nie będziecie mieć kłopotu z mobilizacją, bo w grupie macie Wisłę...
- Znowu będzie iskrzyć. Kto wie, może nadarzy się okazja, żeby ich wreszcie pokonać i to na Reymonta? W poprzednim sezonie przełamaliśmy w tych rozgrywkach fatalny bilans spotkań z Górnikiem Zabrze i w końcu ograliśmy ich na... Jak się nazywa ta ulica, przy której jest ich stadion? Traugutta?
- Roosevelta.
- O właśnie, nie mogę tego zapamiętać (śmiech). Może tak samo będzie z Wisłą?
- Triumf będzie wtedy pełen?
- Nie do końca, bo jednak liga to jest liga. Ale takie zwycięstwo też będzie cenne. Urok derbów polega na tym, że nawet jakbyśmy z Wisłą grali sparing, to byłyby wielkie emocje i poważna stawka.
Rozmawiał: Przemysław Franczak - POLSKA Gazeta Krakowska
Fot. Biś
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.