Janusz Filipiak: - Do trenera swego klubu mam zaufanie
- Płatek zgłaszał kandydatury tych, których chciał w zespole, a ja te propozycje weryfikowałem w pół godziny - mówi Prezes Cracovii Profesor Janusz Filipiak .
- Z trenerem Stefanem Majewskim nie udało się panu zbudować silnej drużyny. Z jego następcą - Arturem Płatkiem Cracovia ma już być wielka?
- Z Majewskim nadal mam dobre relacje. Dla wszystkich było jednak oczywiste, że musi on przestać pracować w Cracovii. Płatka wybrałem spośród kilku kandydatów. Postawiłem właśnie na niego, bo po pierwsze - był spoza licznej grupy tych samych polskich trenerów przez lata zwiedzających kluby ekstraklasy. Po drugie - miał doświadczenie w pracy w Niemczech i wreszcie także sukcesy w Jagiellonii Białystok. Uznałem, że może on zbudować przynajmniej podwaliny stabilnej sportowo drużyny.
- W ostatnim oknie transferowym do Cracovii trafiło aż siedmiu nowych zawodników, już nie tylko młodych i zdolnych, jak to bywało wcześniej. Nowy trener przekonał pana do zmiany transferowej strategii?
- Zgodnie z poprzednią koncepcją zespół, który w sezonie 2006/07 zajął czwarte miejsce w ekstraklasie, miał być w czołówce także w kolejnej edycji rozgrywek. U boku kilku rutyniarzy mieli zdobywać doświadczenie młodzi. Tymczasem okazało się, że ci młodzi nie są aż tak zdolni, a starszych ciągle ubywa. Jesienią zeszłego roku gołym okiem było widać, że kontuzje i kartki mogą bardzo pokrzyżować nam szyki. Szeroka kadra musi liczyć 24 zawodników. Dlatego zimą byliśmy tak aktywni na rynku transferowym. Finansowo stać nas na grę w ekstraklasie, więc trzeba było zespół wzmocnić. Trafili do nas wszyscy ci zawodnicy, których chcieliśmy sprowadzić.
- Spośród siedmiu nowych twarzy w Cracovii: Ślusarskiego, Sasina, Murawskiego, Mierzejewskiego, Misana, Sachy i Derbicha większość ma tego samego menedżera. Przypadek? A może ukłon trenera wobec znajomego agenta piłkarzy?
- Menedżer Kołakowski wiedział, że Cracovia ma pieniądze i jest w stanie wypromować zawodników. My jednak chcieliśmy głównie Ślusarskiego. Nazwisko jego menedżera było już kwestią wtórną. Szczerze mówiąc, to nawet byłem zaskoczony, że Bartka udało się sprowadzić z Sheffield, mimo że miał tam ważny kontrakt. Płatek zgłaszał kandydatury kolejnych zawodników, których widziałby w zespole, a ja jego propozycje weryfikowałem. Jak? Wystarczy pół godziny, by z internetu zebrać dane o każdym piłkarzu.
- I tylko z internetu dowiedział się pan, jak gra lewy obrońca Tura Turek Łukasz Derbich?
- Dopuszczam i taką możliwość, że Płatka łączą towarzyskie relacje z Kołakowskim, ale do trenera swojego klubu muszę mieć zaufanie. Zatrudniam 3,5 tysiąca ludzi w firmie, w klubie bywam więc rzadko. Nie mam czasu, by w Cracovii wszystkiemu uważnie się przyglądać. Po sześciu latach funkcjonowania w polskim futbolu znam wszystkich menedżerów. Żyjemy w takiej rzeczywistości, jaka nas otacza. Trudno się na nią obrażać, choć polska piłka ma wiele mankamentów. Mierzejewski grał w Zagłębiu Lubin. Ślusarski i Sasin są poza dyskusją. Misana chcieli kibice Cracovii, Derbich był najlepszym lewym obrońcą w I fidze, Sacha jest utalentowanym pomocnikiem, a Murawski wiele nas nie kosztował...
- Podobno prowizja dla menedżera, tylko za Ślusarskiego, osiągnęła zawrotną sumę 450 tysięcy złotych?
- Bzdura. Płacimy menedżerom stawki zwyczajowo przyjęte w ekstraklasie, czyli od 20 do 100 tysięcy złotych za piłkarza. Jeżeli zawodnik podpisze z nami długoletni kontrakt, jego menedżer może liczyć na maksymalną prowizję, czyli 100 tysięcy złotych. Natomiast zupełnie nie interesuje mnie, czy i ile menedżerowi zapłacił Ślusarski bądź jakikolwiek inny zawodnik.
- Ile zatem łącznie wydała Cracovia na zimowe transfery?
- Powiedzmy, że ta kwota zamyka się w przedziale od trzech do pięciu milionów złotych.
- A ile dotychczas kosztowała pana Cracovia?
- Przez sześć lat wydałem na klub około 40 milionów złotych. W zeszłym roku, przy obrocie mojej firmy Comarch sięgającym 700 milionów złotych, na klub przeznaczyłem raptem 7 milionów złotych. Resztę z 25-milionowego budżetu Cracovia wypracowuje sama. W tym roku pewnie Comarch przekaże klubowi nieco wyższą kwotę, może o milion, dwa.
- Jest pan przekonany, że jesienią nie będzie jednak musiał obniżyć dotacji dla klubu wskutek degradacji Cracovii do I ligi za stare grzechy korupcyjne z udziałem m. in. osławionego pośrednika Andrzeja B.?
- Andrzej B. jest dla mnie całkowitą abstrakcją. W ogóle o tym człowieku nie słyszałem, to inny świat. To tak, jakby pan mnie zapytał, czy znam kogoś z Huty Katowice... Owszem, media - w tym ?Przegląd Sportowy" - cyklicznie wymieniają Cracovię jako jeden z następnych klubów, które będą zdegradowane za korupcję. Pisze się i mówi o rzekomo dziwnych kulisach awansów mojego klubu do II ligi i ekstraklasy. Tymczasem żadnych konkretów, świadczących o tym, że proceder ten był uprawiany w Cracovii jak nie było, tak nie ma. Żadnych faktów. Moi piłkarze tylko raz, w 2004 roku, odwiedzili prokuraturę we Wrocławiu. Zeznawali tam jako świadkowie w tzw. aferze Polaru. Nawet nie wiem, o co ich pytano.
- Jest pan w stu procentach przekonany, że enuncjacje medialne na temat korupcji z udziałem Cracovii są tylko opowieściami science fiction?
- Te enuncjacje tworzą bardzo niemiłą dla nas atmosferę. Tymczasem wystarczy uważniej przyjrzeć się liście meczów, jakie ustawiła Arka Gdynia, czy Zagłębie Lubin, by dojść do pozornie zaskakującego wniosku. To Cracovia była ich ofiarą, bo to my w konfrontacji z nimi po prostu musieliśmy przegrać. Ryzyko, że mój klub opętają jakieś stare demony teoretycznie oczywiście istnieje. Rok, czy dwa lata temu moja kasjerka ukradła 60 tysięcy złotych z kasy Comarchu, a przecież miałem do niej zaufanie.
- Do poprzedniego prezesa klubu Pawła Misiora też miał pan zaufanie, by kilka lat temu go zwolnić. Czym Misior podpadł?
- Misior z zawodu jest dziennikarzem, a ja do profesjonalnego zarządzania klubem potrzebowałem technokratów. Dlatego w miejsce Misiora przyszli: prawnik i finansista. Część biznesowa klubu funkcjonuje dziś dobrze, nieco gorzej jest z sektorem sportowym. Na rynku brakuje wykwalifikowanych trenerów młodzieży, czy specjalistów od odnowy biologicznej.
- Podobno mecze Cracovii wciąż ochrania firma Jacka P. - byłego obserwatora z Krakowa, któremu prokuratura postawiła zarzuty korupcyjne?
- Już ponad dwa lata temu zerwaliśmy z tą firmą umowę. Podobną bzdurą są informacje o rzekomym zatrudnieniu w klubie trenera koordynatora, którym ma być Albin Mikulski. Owszem, on starał się o tę posadę w grudniu, ale zatrudnieniu Mikulskiego sprzeciwił się trener Płatek.
- Załóżmy więc, że w przyszłym sezonie Cracovia będzie grała w ekstraklasie. Na jakim obiekcie będziecie rozgrywali mecze?
- Jeżeli nie na stadionie Hutnika Kraków, to zapewne na boisku Szczakowianki Jaworzno, bo nasi kibice nie zgodzili się, by Cracovia grała w Sosnowcu. Cieszę się na myśl, że już w lipcu ruszy budowa nowego stadionu Cracovii. Ma to być kopia nowoczesnego obiektu Racingu Santander. Wkładamy dużo pracy, by zbudować europejski klub na solidnych podstawach.
Rozmawiał: Dariusz Łuszczyna - Przegląd Sportowy (21/22.03.2009)
Fot. Biś
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Janusz...
HS
14:14 / 26.03.09
Zaloguj aby komentować