Stefan Majewski: - Trener drugi po Bogu
- Tylko w Polsce szkoleniowiec ma dogadywać się z piłkarzem. Nigdzie na świecie tak nie jest. Czy nauczyciel musi dogadywać się z uczniem? Trener w klubie powinien być drugi po Bogu - uważa Stefan Majewski, szkoleniowiec Cracovii.
- Zanim Cracovia rozpoczęła sezon ligowy, dostała mocny policzek od Szachtiora Soligorsk. Potrzebny był start w Pucharze Intertoto?
- Wyniki może i wskazują, że nie, ale drużyna zebrała doświadczenie na arenie międzynarodowej. Rywal był w naszym zasięgu, ale przekonaliśmy się, jak drogo kosztują błędy w europejskich rozgrywkach i jak trudno je odrobić. W pierwszym meczu prowadziliśmy, mieliśmy sytuacje, ale czerwona kartka Witkowskiego pokrzyżowała nam szyki.
- Profesor Filipiak był rozczarowany?
- Chyba wszyscy zrozumieliśmy, że na tym szczeblu rozgrywek koncentracja musi być maksymalna, a nie była. Powinniśmy wygrać, ale stało się inaczej. W Soligorsku do rzutu karnego mieliśmy inicjatywę, ale straciliśmy trzy gole i musimy wyciągnąć z tego wnioski.
- Teraz czas na ligę, ale początek sezonu może być trudny, bo kilku zawodników ma kontuzje.
- Można było tych problemów uniknąć. Nie można zawodnikowi [Dariuszowi Kłusowi - przyp. red.] dwa tygodnie przed rozpoczęciem sezonu mówić, że z powodu urazu musi odpocząć. To nie była kontuzja, której nabawił się teraz, ale od pół roku z nią grał. Jeśli lekarz podejmuje decyzję tuż przed rozgrywkami, a mógł dużo wcześniej, to nie rozumiem tego. Arek Baran miał poddać się operacji kręgosłupa w tamtym roku, a tego nie zrobił. Rezonans magnetyczny wykazał to, co już od dawna wiedzieliśmy, i problem można było rozwiązać dużo wcześniej. A tak teraz mogę nie mieć podstawowych pomocników na początek ligi. To jest sport zawodowy i tego trzeba też wymagać od lekarzy.
- Czego Pan oczekuje od drużyny jesienią?
- Nie wiem, jakim składem będę dysponował. Zespół jest w trakcie przebudowy, ale żeby pokazać, że nasza droga jest dobra, powinien zająć dwa miejsca wyżej niż w poprzednim sezonie [było siódme - przyp. red.]. To jest maksymalny postęp, choć oczywiście może nam dopisać szczęście i będziemy wyżej.
- Jest Pan zadowolony z pozyskania Szeligi, Wasiluka i Krzywickiego?
- To jeszcze nie koniec transferów. Mam nadzieję, że dojdzie jeden bądź dwóch napastników i obrońca. Pozyskać piłkarza z polskiej ligi nie jest łatwo. Nawet jak kluby się dogadają, to często menedżer gracza stara się zarobić jak najwięcej i nie bierze pod uwagę realiów.
- Przemysław Kulig będzie jesienią grał w Cracovii?
- Klub zaoferował Górnikowi Łęczna godziwe pieniądze za jedną rundę gry tego zawodnika. Jeśli tego nie wezmą, to jest to nie fair nawet wobec społeczeństwa. Sponsor Górnika to firma państwowa, na którą m.in. ja płacę podatki. Skoro wyrzuca takie pieniądze, to mi się to w głowie nie mieści. Z drugiej strony, kiedy pozyskiwaliśmy Kuliga, jego menedżer zapewnił nas, że wszystko jest zgodne z prawem. To agent, który ma licencję UEFA, za to odpowiada i swoją osobą gwarantuje, że piłkarz był wolnym graczem.
- Czy to już koniec odmładzania drużyny?
- Wzmacniamy się najczęściej reprezentantami drużyn młodzieżowych Polski. Wybieramy najlepszych z najlepszych, ale to są młodzi zawodnicy, który muszą grać, by się rozwijać. Jeśli pojawią się kolejni chętni do gry w Cracovii i spełniający nasze kryteria, to będziemy ich brać.
- Czyli czas piłkarzy koło trzydziestki - Cabaja, Radwańskiego, Moskały, Barana czy Pawlusińskiego - powoli się kończy?
- Wszystko zależy od ich poziomu sportowego. To nieprawda, że chcę się ich pozbywać z klubu. Przecież niedawno kontrakt przedłużył Darek Pawlusiński. To media wyolbrzymiają pewne sprawy. Wszyscy pracujemy w piłce zawodowej i musimy się tak zachowywać. Nie może być tak, że kolega piłkarz lub menedżer idzie do kolegi dziennikarza i piszą razem artykuł.
- Kiedy będą efekty odmładzania składu?
- Na to potrzeba przynajmniej roku. W tym czasie drużyna powinna pokazać, czy zrobiła postęp.
- W Cracovii nie ma gwiazdy czy też lidera, wokół którego drużyna mogłaby się skupić.
- Gwiazdorów tworzą media. W jednym klubie się nim jest, w drugim trafia się na ławkę rezerwowych. Przyznaję jednak, że nadal nie mam lidera - piłkarza, który w trudnym momencie potrafiłby pociągnąć zespół. Nie można jednak wyznaczyć zawodnika do takiej roli. Lider powinien wykreować się sam. To nie musi być piłkarz, który jest długo w drużynie. Może być zupełnie nowy, ale posiadający odpowiednie predyspozycje. Mam kilku kandydatów, ale sami muszą w to uwierzyć. Nie powiem kto, bo zaraz drużyna go odstawi na bok.
- A kapitan? Problem chyba jest taki, że Pan i Arkadiusz Baran nie możecie się ze sobą porozumieć.
- Tylko w Polsce szkoleniowiec ma się dogadywać z piłkarzem. Nigdzie na świecie tak nie jest. To bzdura absolutna. Czy nauczyciel musi dogadywać się z uczniem? Mamy zawodników czegoś nauczyć, ale jak ktoś tego nie chce, to trudno. Trener jest zatrudniony w klubie, ma swój program i za niego odpowiada. Na świecie jedna uwaga piłkarza wobec szkoleniowca skutkuje poważnymi konsekwencjami. Trener nie ma się dogadywać, jest w klubie drugi po Bogu. Tak jest w całej Europie, tylko nie u nas. Naszego zawodu się nie szanuje, w poprzednim sezonie zwolniono 54 trenerów [od ekstraklasy do III ligi - przyp. red.]. Dokładają się do tego sami zawodnicy, którzy wynoszą brudy z szatni i piorą je na zewnątrz. Tego nie wolno robić nawet w przypadku pozytywnych spraw. To, co się dzieje w szatni, jest święte.
Pracowałem w amatorach FC Kaiserslautern. Któregoś dnia rano w klubie przychodzi do mnie wiceprezydent i pyta, czy czytałem dzisiejsze gazety. Odpowiadam, że jeszcze nie zdążyłem. Pyta więc znowu, czy dam sobie radę bez zawodnika X. Mówię, że tak. Wiceprezydent: "To ten piłkarz jest od tej pory zawieszony, dopóki nie przyjdzie i nie przeprosi pana i zespołu, a teraz proszę przeczytać gazety". A zawodnik powiedział tylko jedno zdanie: że stosuję w treningu wschodnie metody wojskowe. To wystarczyło, by w ekipie amatorów piłkarz został ukarany, a groziła mu nawet utrata rocznych zarobków. Przyszedł i przeprosił. A u nas dookoła słychać, że za dużo trenujemy, że trener to robi źle, a to też nie tak. Jeśli dalej tak będzie, to długo polska piłka nie będzie się liczyła.
Rozmawiał: Andrzej Klemba - Gazeta Wyborcza
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
swieta krowa majewski
cracoviapasy1
00:11 / 28.07.08
Zaloguj aby komentować