Rafał Ulatowski: - Nie gramy tylko przeciwko przeciwnikowi
- Wierzę, że starczy wszystkim w Klubie cierpliwości, żeby dać urzeczywistnić się moim planom - mówi dla Terazpasy.pl trener Cracovii Rafał Ulatowski.
- Panie trenerze, mija druga doba po meczu z Legią. Emocje opadły?
- Emocje opadły. Myślę, że trzeba mnie zrozumieć i mój stan emocjonalny po takiej porażce. I jeszcze jedna rzecz. Wszedłem bezpośrednio po meczu do szatni i widzę chłopaków z zakrwawionymi głowami, z rozciętymi wargami, Sławek Szeliga miał rozciętą głowę; widzę spuchnięte kostki Marka Wasiluka; widzę płacz i łzy chłopaków, którzy przegrali praktycznie wygrany mecz... To wszystko miało wpływ na moją reakcję, bo zawsze będę stał po ich stronie, kiedy dają z siebie wszystko, a oni w tym meczu dali z siebie jeszcze więcej.
- Pańska reakcja na konferencji prasowej bardzo spodobała się kibicom, znacznie mniej władzom Ekstraklasy...
- Moja reakcja nie była, żeby się komukolwiek przypodobać, albo komukolwiek zaszkodzić. Jeżeli zaszkodziłem, to chyba tylko sobie, bo rzeczywiście uniosłem się. Być może ten fragment z Wieżą Mariacką nie był na miejscu. Tak po tych dwóch dobach można powiedzieć, ale powiedziałem to, bo tak to czułem. Jestem człowiekiem, który jak coś ma to to powie i niestety nic już na to nie poradzę. Szkoda mi chłopaków, ale - tak im powiedziałem w szatni - po tym meczu zauważyłem, że się narodził zespół Cracovii, zespół z którym wszyscy będą się musieli liczyć. Wierzę, że to będzie wcześniej niż później. Jestem szczęśliwy, że zagraliśmy taki mecz i widziałem w chłopakach taką solidarność, że jeden wskoczyłby za drugim w ogień w tym meczu.
.
.
- Na konferencji prasowej pewnie nie wiedział Pan jeszcze o dwóch sytuacjach, niby spalonych przy wyjściach na czyste pozycje Ślusarskiego i Klicha...
- Co mogę zrobić? Jeśli dodamy do tego dwie sytuacje z meczu ze Śląskiem Wrocław, to wychodzi, że w niektórych meczach nie gramy tylko przeciwko przeciwnikowi, ale i przeciwko asystentom, bo o to nie można winić sędziego głównego, tylko asystentów. Jestem za tym, żeby były powtórki w futbolu. Sędzia techniczny ma telewizor i można od razu zobaczyć: było nie było. To nie jest jakaś wielka filozofia, ale to nie zależy ode mnie. Mogę tylko powiedzieć jedno: na pewno się nie poddajemy. Prosiłem chłopców, żeby nie patrzyli w tabelę, bo nie jesteśmy zespołem, który zasługuje na to, żeby być na ostatnim miejscu. Ale taka jest rzeczywistość i takie są fakty. Teraz, te fakty będziemy się starać zmienić w Poznaniu.
- Wspomniał Pan, że dramaturgia meczu z Legią sprawiła, że z kilkunastu piłkarzy zrodził się zespół...
- Wierzę w to, że zrodził się zespół. Wierzę, bo widzę ich reakcje choćby na pierwszym treningu po meczu. Widzę, że dzisiaj był trening nieobowiązkowy, a przyszło wielu piłkarzy, którzy chcieli zagrać z Młodą Ekstraklasą. To wszystko są znaki, że idziemy w dobrą stronę. Nic nas nie zboczy z tej drogi, nawet to, że może nam coś nie wyjść w meczach w Poznaniu czy Kielcach. To jest plan, który ja sobie założyłem i który konsekwentnie realizuję. Wierzę, że starczy wszystkim w Klubie cierpliwości, żeby dać urzeczywistnić się moim planom. Znalazłem z tymi chłopakami, szczególnie po ostatnim meczu, taką nutkę więzi, która łączy trenera z piłkarzami i za to im dziękuję.
- Gdyby ktoś mecz Cracovii z Legią z zastrzeżeniem, że zostały wycięte bramki to z pewnością by pomyślał, że Cracovia wygrała to spotkanie bardzo wysoko. Łatwość z jaką Cracovia dochodziła do sytuacji strzeleckich była zadziwiająca!
- Pracowaliśmy nad tym cały okres przygotowawczy. Ze Śląskiem przegraliśmy, bo nie mieliśmy obrońców przed meczem i nie mogliśmy popracować nad koncepcją gry. Nie starczyło nam czasu. Ten jeden trening jaki odbyliśmy po ich powrocie zupełnie nam w niczym nie pomógł. Natomiast z Legią był to już zespół jaki widzieliśmy w okresie przygotowawczym; zespół, któremu trudno jest strzelić bramkę i który stwarza sobie sytuacje.
Dzisiaj są urodziny Bartka Dudzica. Ma pięćdziesiąt kilka meczów w lidze i tylko trzy strzelone bramki. Dzisiaj tak sobie zażartowałem z trenerami, że gdyby w pierwszej połowie wykorzystał wszystkie swoje okazje to podwoiłby swój dorobek bramkowy. Łatwość z jaką znajdował się w sytuacjach bramkowych pokazuje, że szybkość jest jego atutem. Skuteczność jest mankamentem nad którym musi pracować, żeby być lepszym piłkarzem niż jest.
- Bardzo długo wracałem z Warszawy i zastanawiałem się co myśleć o występie Bartka Dudzica. Łatwo dochodził do sytuacji strzeleckich, był podyktowany karny za faul na nim... Jak ocenić grę takiego piłkarza?
- Nie zawiódł mnie jeśli chodzi o cechy z jakich ja go znam czyli zaangażowanie, ambicja, serce, waleczność, poświęcenie dla zespołu. Bardzo zwracam na to uwagę i Bartek spełnia te wymagania, aczkolwiek w takich sytuacjach w jakich był Bartek musi strzelać bramki. Bo gdyby wykorzystał swoje okazje to do przerwy byłoby 3:0 i Legii byłoby trudno cokolwiek zrobić. To jest futbol. Gdyby Bartek strzelał bramki ze wszystkich swoich sytuacji, to pewnie nie rozmawialibyśmy o Saidim, tylko rozmawialibyśmy o Bartku, którego jakiś zachodni klub kupiłby za pieniądze większe niż my kupiliśmy Saidiego. To jest piłka. To jest też "kamyczek" do tego jak my szkolimy młodych piłkarzy.
- W meczu z Legią znacznie lepiej wyglądała gra obronna Cracovii. Jeśli po meczu ze Śląskiem, ktoś miał wątpliwości na temat transferu Mariana Jarabicy, to po meczu z Legią musi zmienić zdanie...
- Nie wpadajmy w skrajności. Jeden mecz mu nie wyszedł po niespełna 48 godzinach od wysiłku jaki włożył w mecz z Serbią [U-21 Słowacji - przyp. Crac], dobrze zagrał z Legią i nie mówmy teraz, że to jest już ten super stoper. To jest bardzo dobry zawodnik, który potrzebuje jeszcze trochę czasu żeby się zaaklimatyzować, żeby znaleźć wspólny język z kolegami, ze swoim partnerem ze środka obrony Piotrkiem Polczakiem. Przyznam, że patrząc na tę dwójkę obrońców można z optymizmem patrzeć w przyszłość, ale zdaję sobie sprawę, że w futbolu życie pisze różne scenariusze. Dlatego po dobrym meczu może im się "coś" zdarzyć w Poznaniu i nie będę wpadał w skrajność i myślał, że to nie jest człowiek na właściwym miejscu. Wierzę, że wszystkie transfery jakie zostały dokonane to są transfery, które pomagają zespołowi.
- Gdy patrzyliśmy na Bartka Dudzica, który miał doskonałe sytuacje bramkowe, myśleliśmy co by było, gdyby na jego miejscu był Saidi Ntibazonkiza...
- To jest ten sam typ zawodnika. Szybkość, ciąg na bramkę. Ze skutecznością na treningach też nie jest bardzo różowo z Saidim i nie mogę powiedzieć, że strzeliłby Legii sześć bramek, ale na pewno coś by strzelił wykorzystując większe doświadczenie niż ma Bartek.
Cieszy mnie to, że zagraliśmy na pięknym stadionie, że było pełno kibiców, był doping, a myśmy pokazali, że przed nikim nie będziemy pękać i nic nas nie wytrąci z równowagi.
- Konferencję prasową po meczu z Legią zakończył Pan mocnym stwierdzeniem dotyczącym następnego meczu z Lechem w Poznaniu...
- Wierzę w swoją pracę i wierzę w ten zespół. Widzę jak reagują. Tu nikt się nie załamuje, każdy chce wygrywać bo nie było zbyt dużo sukcesów w ostatnich latach dla tych chłopców i myślę, że udało nam się znaleźć klucz do mentalnego podejścia przez tych chłopaków do spotkania. Na razie nic się nie zmienia w Cracovii bo cały czas jesteśmy na dole tabeli, ale z takim podejściem i zaangażowaniem w treningi i w mecze my na pewno będziemy wygrywać. Wierzę w to, że takie serie jakie miałem w Bełchatowie mogę powtórzyć w Krakowie. Nie daję za to głowy, bo piłkarskie życie pisze bardzo różne scenariusze.
- Początek ubiegłego sezonu nie był najlepszy dla Bełchatowa - wspominał Pan to tuż po przyjściu do Cracovii. Mimo to Pana zespół zakończył sezon na wysokim piątym miejscu...
- To są dwie zupełnie różne rzeczy. Wtedy, w Bełchatowie, problem wynikał z zachwiania pomiędzy wysiłkiem, a pracą. Pracowaliśmy bardzo dużo, a nie wypoczywaliśmy tyle ile trzeba. Tutaj jest zupełnie inna przyczyna. Popełniliśmy błędy indywidualne w meczu ze Śląskiem, które kosztowały nas zwycięstwo. Nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji na Legii, gdzie można było prowadzić wyżej. Jak się rozbierze ten mecz na czynniki pierwsze to: Marek Wasiluk mógł piłkę wybić nie na róg tylko przed siebie na aut; spóźnił się jeden zawodnik do krycia indywidualnego Komorowskiego, Później był rzut wolny Marcina Cabaja - też można było tego uniknąć. Nie wiążę tego, że start w Cracovii i Bełchatowie jest taki sam. Nam brakuje ogrania, nam brakuje meczów o stawkę. Pół roku w Polsce nie gramy w piłkę. Cały czas o tym głośno walę i mówię do wszystkich. Jak później mamy po trzech miesiącach przyjechać na Legię, gdy przez trzy miesiące nie gramy meczów o stawkę? Jak zacząć od wysokiego "C"?
- Pana zespół tak zaczął. W 4. minucie Cracovia prowadziła 1:0...
- Prowadziliśmy 1:0, ale brakuje nam doświadczenia, rutyny, pewności siebie, umiejętności które zdobywa się w meczach o stawkę z przeciwnikami najwyższej klasy. Legia jest przeciwnikiem bo kupiła bardzo dobrych piłkarzy, ale to jest dla nas jeszcze za mało. My musimy grać więcej, i więcej...
- Analizując mecz z Legią będzie Pan pokazywał te lepsze strony czy wskazywał błędy?
- Analizując mecz wyciągamy wszystko. Nie ma dla nas tajemnic, nie ma tematów tabu. Jak coś jest źle, to trzeba o tym powiedzieć, żeby coś takiego nie zdarzyło się w meczu następnym. Wyciągnęliśmy wnioski po Śląsku Wrocław. Też siedzieliśmy, rozmawialiśmy i omawialiśmy co kto zawalił. Widać było, że chłopcy wzięli sobie to do serca, bo nie powtórzyły się już błędy w bocznych sektorach boiska. Teraz też będziemy rozmawiać: o stałych fragmentach gry, że ktoś się spóźnił, o tym rzucie wolnym - też można to było inaczej rozegrać, można było inaczej z tego muru wybiec. Ale to są wszystko świeże sytuacje. Pamięta Pan mecz z Algierem, i rzut wolny pośredni z czterech metrów. Ciężko jest takie rzeczy trenować, ciężko ćwiczyć jakieś schematy bo ciężko jest znaleźć jedenastu piłkarzy, którzy staną w murze. Liczę w takich momentach na doświadczenie naszych zawodników: Arka Radomskiego, Bartka Ślusarskiego, Radka Matusiaka i innych.
- Będzie Pan miał do dyspozycji wszystkich piłkarzy na mecz z Lechem?
- Jutro [czwartek] okaże się co z Saidim. Piotr Polczak ma szwy, tak więc to nie jest nic groźnego. Marek Wasiluk ma skręcenie stawu skokowego i po tym co pokazał na Legii już się pali, żeby zacząć trening. Pozostali piłkarze, tak jak po bitwie, jakieś stłuczenia, niedomagania, bolą kości, bolą mięśnie, ale na Lecha wszyscy będziemy gotowi. Z jednym wyjątkiem: Saidiego. W czwartek fizjoterapeuta przekaże mi pełniejszą wiadomość. Saidi cały czas się rehabilituje, ma treningi indywidualne, jeździ na rowerku, żeby nie wyjść z formy fizycznej. Ale czy to się uda do niedzieli? Zobaczymy...
Rozmawiał: Crac
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
SaNiCk
slash
22:31 / 19.08.10
Zaloguj aby komentować